W moim tekście korzystałem głównie z dwóch artykułów, które przytaczam w zdecydowanej jego większości, z niewielkimi tylko moimi wstawkami. Pisząc o programie budowy rakiet Meteor przytaczałem artykuł „Historia próby podboju kosmosu przez Polskę” – ze strony Historia znana i mniej zapomniana, autorstwa Redakcji tej strony. Natomiast jeżeli chodzi o część związaną z programem budowy polskiej bomby atomowej to tu głównie przytaczałem artykuł „Polska bomba atomowa to nie był mit. Prawie ją mieliśmy. Przeczytaj – przeżyjesz szok”– ze strony 3obieg, autorstwa tamtejszej Redakcji. Cytując wymienione dwa artykuły, wziąłem je w cudzysłów.
W Polsce Ludowej w okresie po odwilży 1956 roku zaczęto tworzyć zręby ambitnych programów naukowo – technicznych, które w zamiarze postulatorów miały prowadzić do upodmiotowienia naszego państwa na arenie międzynarodowej. W owym czasie impulsem do działań mających umocnić rolę PRL był wyścig obydwu supermocarstw – SZAP i ZSRR o supremację na świecie na polu rozwoju broni nuklearnej i środków do jej przenoszenia, a także o podbój kosmosu. Polscy konstruktorzy lat 1950tych i 1960tych nie odbiegali zbytnio wiedzą od światowych prymusów na tym polu. Do prowadzenia przez nich badań rozwojowych potrzebne było jednak wsparcie polityczne i zabezpieczenie informacyjne, z czym już tak dobrze niestety nie było. Niemniej w trudnych warunkach postanowili stworzyć programy budowy rakiet i broni atomowej o niezwykłym rozwiązaniu, co wskazywało na ciche wsparcie ówczesnych elit i świadomość dziejowej chwili, której nie można przespać.
Niniejszy artykuł ma uświadomić czytelnikom jaki Polska Ludowa miała potencjał naukowo techniczny, który tworzył zręby jej podmiotowości na arenie międzynarodowej. Koncepcje budowy rakiet meteorologicznych, w perspektywie kosmicznych i w dalszej kolejności także zapewne balistycznych, które mogłyby przenosić głowice z ładunkami nuklearnymi odpalanymi laserowo ,były w stanie utorować nam drogę do mocarstwowej pozycji na świecie, a także zyskać niezbędny czas do uporządkowania systemu sterowania społecznego wewnątrz naszego kraju, co dawałoby gwarancję pełnego wykorzystywania badań naukowych w polskim interesie narodowym.
Program budowy rakiet „Meteor”
„W Polsce, jak i na całym świecie amerykańskie i radzieckie loty wokół orbity ziemskiej oraz związane z tym programy były pilnie obserwowane1. Polska też miała ambitny, a co najważniejsze samodzielny program podboju kosmosu. W związku z tym w latach 1957-1974 przeprowadzano badania w ramach „polskiego programu rakietowego”, w ramach którego testowano paliwo rakietowe, odpalano rakiety, wypuszczano balony oraz konstruowano spadochrony mające opuszczać groty rakiet.
Od korzystania z przedwojennych osiągnięć do konsultacji u konstruktorów hitlerowskiej Wunderwaffe…
Młodzi inżynierowie z krakowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Astronautycznego zaczęli myśleć o lotach rakietowych na długo przed wystrzeleniem przez ZSRR pierwszego sztucznego satelity Ziemi. Niektórych inspirowała planowana w latach 30-tych misja naukowa, której celem były badania stratosfery. Wybuch wojny uniemożliwił niestety lot załogowego balonu o nazwie „Gwiazda Polski”, ale powojenni śmiałkowie byli w nieco lepszej sytuacji. Szybko zaczęli realizować swoje plany. Czasy im sprzyjały. Po październikowej odwilży dowódcą Wojsk Lotniczych został gen. Jan Frey-Bielecki, gorący zwolennik wdrażania nowych technologii w lotnictwie. Wtedy też grupa pasjonatów, z matematykiem prof. Kazimierzem Zarankiewiczem i astronomem doc. Kazimierzem Kordylewskim, stworzyła Polskie Towarzystwo Astronautyczne (PTA). Szefem sekcji technicznej przy oddziale krakowskim PTA został profesor Jacek Walczewski. Była to praca społeczna, na chleb zarabiał w biurze projektów. W PTA mógł oddać się swojej pasji – konstruowaniu rakiet.
Korzystając z czasowej politycznej odwilży i rekomendacji od Kordylewskiego, w lutym 1957 r. wyjechał do Berlina Zachodniego i Republiki Federalnej Niemiec, gdzie spotkał się m.in. z prof. Eugenem Saengerem i jego żoną Irene Saenger-Bredt, znanymi z prac w dziedzinie techniki rakietowej, najpierw dla III Rzeszy, a potem dla Francji. Niemieccy uczeni zasugerowali Walczewskiemu utworzenie komórki rakietowej przy jakiejś uczelni i zainteresowali go japońskim programem rakietowo-kosmicznym, który zaczął się od budowy bardzo małych rakiet doświadczalnych – pierwsza, długości 17 cm, nosiła nawet nazwę Pencil (Ołówek).Za sprawą prof. Walczewskiego 3 grudnia 1957 roku na AGH, została założona Komórka Techniki Rakietowej zajmującą się programem rakietowym. Jacek Walczewski miał marzenia o podboju kosmosu i osadzeniu na orbicie polskiego sztucznego satelity.
Pierwszoplanowym celem było jednak stworzenie rakiety meteorologicznej do badań górnych warstw atmosfery. Na przełomie lat 1950tych i 1960tych Stany Zjednoczone i Związek Radziecki dokonywały eksplozji ładunków nuklearnych w atmosferze. Produkty radioaktywne z tych eksplozji były wyrzucane do stratosfery i następnie wiatrami rozprzestrzeniały się po całym świecie. Rakiety meteorologiczne miały pomóc w monitorowaniu tych odpadów.
Pierwsze badania nad rakietami realizowano na Pustyni Błędowskiej oraz w Krakowie, na tamtejszych lotniskach oraz wieży spadochronowej. Testowano rakiety doświadczalne RM oraz rakiety RASKO do rozpraszania chmur gradowych.
10 października 1958 roku krakowski zespół wystrzelił z Pustyni Błędowskiej swoją pierwszą rakietę doświadczalną. RM-1 miała 80 centymetrów wysokości i ważyła niecałe pięć kilogramów, osiągnęła pułap 3–3,5 km. Ekipa usłyszała huk silnika, ale kiedy jej członkowie wybiegli z bunkra, rakiety nie było już widać – niemal w mgnieniu oka osiągnęła pułap ponad trzech kilometrów. Choć następne próby nie były już pasmem sukcesów, to inżynierowie intensywnie pracowali nad kolejnymi typami rakiet.
Polscy konstruktorzy budowali rakiety, których silniczki napędzał celuloid z używanych wtedy filmów fotograficznych, a także niebezpieczne mieszaniny paliwa karmelkowego (połączenie cukru pudru z pewnym sztucznym nawozem) czy ścięte główki zapałek. Walczewski wraz z zespołem organizował kursy dla rakietowych amatorów i konstruował coraz większe i wyżej latające rakiety, w tym i lądujące po zakończeniu misji na spadochronie. W celu zdobycia doświadczenia oraz pozyskania dodatkowych środków realizowano także mniej konwencjonalne badania.
Polskie białe myszki wystartowały przed lotem Gagarina…
10 kwietnia 1961 r., co bardzo znamienne – dosłownie na dwa dni przed lotem Gagarina, na Pustyni Błędowskiej wystartowała rakieta RM-2D z dwiema białymi myszkami. Do eksperymentu przygotowali je stomatolodzy Eugeniusz Gwizdek i Bogusław Horodyski z krakowskiej Akademii Medycznej, zajmujący się badaniem zmian kostnych u zwierząt, które poddawano wysokiemu przeciążeniu. Celem było zbadanie, w jaki sposób siły przyspieszenia wpływają na uzębienie., ponieważ zauważono, że u lotników, w coraz szybciej i wyżej latających samolotach, występowały ostre bóle zębów.
Wcześniej myszki poddano miesięcznemu treningowi na wirówce, zaś w rakiecie przygotowano amortyzowaną i izolowaną od hałasu silnika kabinkę. Rakieta wzleciała na wysokość 1580 m. Eksperyment udał się i zwierzątka bezpiecznie wróciły na ziemię.W 1961 r. Walczewski zorganizował w Państwowym Instytucie Hydro Meteorologicznym (obecnie Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – IMGW) w Krakowie Pracownię Rakietowych Sondowań Atmosfery, i został także jej kierownikiem. W 1965 r. Pracownia została przekształcona w Zakład Badań Rakietowych i Satelitarnych PIHM. W Zakładzie tym w ścisłej współpracy z Zakładem Konstrukcji Specjalnych Instytutu Lotnictwa, którego kierownikiem i głównym konstruktorem został mgr. inż Jerzy Haraźny powstały polskie rakiety badawcze serii Meteor: Meteor 1, 2 i 3. W kolejnych miesiącach powstały pomysły na kolejne konstrukcje rakiet zdolnych osiągać pułapy 60 kilometrów. Dzięki wysiłkom prof. Walczewskiego i zwolenników rozwoju badań nad rakietami w aparacie partyjno państwowym Polski Ludowej, wpisano projekty rakiet meteorologicznych do Planu Pięcioletniego na lata 1966 – 1970. Budżet na ten cel był w posiadaniu Państwowego Instytutu Hydro Meteorologicznego, który zaangażował do tego inżyniera Jacka Walczewskiego.
Od 1966 produkowano czterdzieści sztuk rakiet Meteor-1 rocznie. Przez kolejne lata sondowano nimi atmosferę na wysokościach trzykrotnie przekraczających pułap osiągany dziś przez samoloty pasażerskie. Polska była szóstym krajem na świecie czyniącym to regularnie. Początkowo sondaże były prowadzone z okolic Ustki przy pomocy przenośnego sprzętu, ale później naukowcy przenieśli się do stałej bazy pod Łebą.
Stację Sondażu Rakietowego Łeba założono w 1967 roku na przesmyku między morzem a jeziorem Łebsko. Był to teren dawnego hitlerowskiego poligonu, na którym Niemcy zamierzali testować różne typy rakiet. Polscy badacze i konstruktorzy postanowili wykorzystać zniszczone schrony, betonową płytę i zagłębienie przygotowane na stanowisko startowe .
Prace utajnione nawet przed sojusznikami z Układu Warszawskiego
Ich prace, zarówno pod Łebą jak i w biurach, były ściśle tajne. Jak relacjonowali pracujący tam naukowcy, dokumentację pod koniec dnia należało zdać do archiwum, a rano pobrać za pokwitowaniem. Pokoje, w których pracował zespół, plombowano. W tamtym czasie Łebę odwiedzali specjaliści z ZSRR, Bułgarii, Rumunii i wschodnich Niemiec, którzy chcieli dowiedzieć się czegoś o polskich konstrukcjach”. Sprawa ta pokazuje autonomiczny charakter decyzyjny tamtego okresu Polski Ludowej z jednej strony, a z drugiej uderza w mitologię propagandy III RP i zwłaszcza Instytutu Pamięci Narodowej, przedstawiającej PRL i Układ Warszawski jako zwarty blok pod hegemonią Moskwy. Czas ten sprzyjał pracom nad wystrzeliwaniem małych rakiet i pracami nad kolejnymi. Pieniędzy państwowych wówczas na to nie żałowano. Niemniej już w roku 1968 zaczęły nad programem pojawiać się czarne chmury z powodu nacisków politycznych2. „Na arkuszach z technicznymi rysunkami pojawiały się coraz bardziej zaawansowane projekty. Ich owocem był największy z pojazdów. Meteor-2K mierzył ponad 4 metry, a z dwoma dodatkowymi silnikami ważył 420 kilogramów. Jego maksymalny pułap ustalono na 105 kilometrów. Dwie rakiety tego typu po raz pierwszy wystartowały 10 lipca 1970 roku, przekraczając umowną granicę przestrzeni kosmicznej3.
Na arkuszach z technicznymi rysunkami pojawiały się coraz bardziej zaawansowane projekty. Ich owocem był największy z pojazdów. Meteor-2K mierzył ponad 4 metry, a z dwoma dodatkowymi silnikami ważył 420 kilogramów. Jego maksymalny pułap ustalono na 105 kilometrów. Dwie rakiety tego typu po raz pierwszy wystartowały 10 lipca 1970 roku, przekraczając umowną granicę przestrzeni kosmicznej. 7 października 1970 z bazy Instytutu Lotnictwa zbudowanej na Mierzei Łebskiej wystrzelone zostały kolejno dwie rakiety Meteor-2K o numerach seryjnych 09 i 10. Stacje radiolokacyjne przechwyciły wystrzelone przez te rakiety obłoki dipoli na wysokości 85 i 90 kilometrów. Same rakiety co wynika z obliczeń osiągnęły pułap ponad 100 km czyli umowny próg kosmosu.
Marginalizacja zespołów badawczych od lat 1970tych w PRL i ich likwidacja w III RP
Marzenia o wyniesieniu w przestrzeń kosmiczną polskiego sztucznego satelity nie udało się jednak zrealizować. Badania zostały przerwane oraz zaprzestano ich finansowania, wkrótce odesłano je ad acta. Jedyny dotąd wyczyn polskiego astronauty Mirosława Hermaszewskiego, który wraz radzieckim astronautą Piotrem Klimukiem w 1978 roku na statku Sojuz 30 odbył lot w kosmos mógł być za jakiś czas powtórzony na polskim odpowiedniku Sojuza 30, gdyby konsekwentnie prowadzono własne programy kosmiczne.
W 1975 r. Zakład Badań Rakietowych i Satelitarnych PIHM został rozdzielony na dwie samodzielne jednostki: Zakład Badań Górnej Atmosfery i Ośrodek Odbioru Danych Satelitarnych. Jacek Walczewski został kierownikiem pierwszego z nich. Zakład zmieniał później nazwę na Zakład Meteorologii Kosmicznej (od 1980 r.) i Zakład Teledetekcji Atmosfery (od 1985 r.).Prowadzono w nim pionierskie w Polsce badania nad teledetekcją atmosfery za pomocą Sodaru i Lidaru. W 2007 r. Zakład został zlikwidowany, a na jego miejsce powołano Zakład Monitoringu i Zanieczyszczenia Powietrza, w którym prof. Walczewski pracował już tylko na pół etatu, w 2010 roku przeszedł na emeryturę. Zmarł w czerwcu 2013 r.
Polski wkład w indyjski program kosmiczny
Nauka przegrała z polityką, a w zasadzie z geopolityką. Byliśmy w piątce krajów, które przekroczyły granicę kosmosu i w związku z tym mogły oraz powinny czerpać garściami z jego eksploracji. Nasze badania jednak były zbyt konkurencyjne dla mocarstw tego świata. Warto tu dodać, że Indie, które w owym czasie konsultowały się w sprawach konstrukcji profesora Walczewskiego dziś mają swój mocno rozwijający się program kosmiczny). Ponadto Vikram Sarabhai ojciec indyjskiego programu kosmicznego dziś jest uważany za wizjonera nauki, ale i za bohatera narodowego, zaś o naszym wizjonerze prawie nie wie dziś nikt”4.
Polski program atomowy i jego początki
„Pod koniec lat 1970. istniał program jądrowy PRL. Realizowany był przez placówki naukowe, w tym Wojskową Akademię Techniczną Był on na takim etapie zaawansowania, że wkrótce Polska mogła posiadać własną bombę atomową”5. I to pionierską w skali świata.
Kaliski nie miał kompleksów absolwenta radzieckich uczelni i miał śmiałe polskie spojrzenie
„Głównym konstruktorem i pomysłodawca tego programu był profesor Sylwester Damazy Kaliski – rektor komendant Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, który w ciągu zaledwie 6 lat, dołączył Polskę do ekskluzywnego klubu państw, prowadzących badania nad kontrolowaną fuzją termojądrową.Mając 42 lata, Sylwester Damazy Kaliski został rektorem komendantem Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Profesorem WAT jest już od 9 lat, generałem – od roku. Jego błyskawiczna kariera nie ma sobie równych. Kaliski to nie tylko wybitny teoretyk w wielu dziedzinach, ale i praktyk o niespożytej energii i nieco wybuchowym temperamencie. Jego nową naukową pasją, jak podają dostępne źródła, stały się nowatorskie wówczas eksperymenty z kontrolowaną fuzją (syntezą) termojądrową. Prowadziło je w tym czasie jedynie pięć państw – USA, ZSRR, Francja, Niemcy i Japonia. Do tego klubu Kaliski postanowił dokooptować Polskę Ludową.” Pamiętać też należy, że Kaliski w czasie wojny nie służył w ZSRR, ani nie kończył radzieckiej uczelni wojskowej, przez co nie miał kompleksów wobec Armii Radzieckiej.
„Badania nad fuzją termojądrową, jak podają źródła, trwały od wielu lat. W USA i ZSRR używano do tego niebywale drogich instalacji zwanych Tokamak i Stellara – tor, jednak do sukcesu, czyli połączenia lekkich jąder atomowych i uwolnienia w ten sposób energii, droga była wciąż daleka. Jeszcze bardziej odległą przyszłością wydawało się przeprowadzenie tzw. eksperymentu krytycznego, w którym ilość energii wyzwolonej w wyniku kontrolowanej fuzji będzie równa energii zużytej do jej przeprowadzenia. Nie przejmując się tym, Kaliski rozpoczął podobne badania, zaczynając od zera.
Badania nad kontrolowaną syntezą termojądrową oficjalnie miały charakter pokojowy – skutki fuzji niekontrolowanej były w końcu znane od wybuchu i pierwszej amerykańskiej bomby wodorowej na atolu Eniwetok w listopadzie 1952 r. Celem fuzji kontrolowanej było stworzenie źródła taniej, czystej i praktycznie niewyczerpanej energii. Kaliski prowadził więc swoje badania w sposób całkowicie jawny, publikując ich wyniki nie tylko w specjalistycznych czasopismach w kraju i za granicą, ale także w książkach własnego autorstwa. Pierwsze teoretyczne publikacje na ten temat ukazały się w 1969 r., a już kilka miesięcy później na WAT rozpoczęły się eksperymenty nad syntezą laserową. Lasery były w tym czasie technologicznym „krzykiem mody”, umożliwiającym wprowadzenie badań nad syntezą termojądrową na zupełnie nowy poziom. Dzięki nim stało się możliwe podgrzanie plazmy, w której miała zajść reakcja, do wielu milionów stopni w czasie zaledwie kilku nanosekund. Jednak aby to osiągnąć, potrzebne były drogie lasery o wielkiej mocy. Ówczesna Polska Ludowa nie mogła sobie pozwolić na taki zakup.
Kaliski, jak podają źródła, postanowił więc wynaleźć tańszy sposób na przeprowadzenie syntezy termojądrowej. Istotą jego koncepcji stał się układ typu „focus-laser”, w którym gaz był podgrzewany do bardzo wysokiej temperatury za pomocą silnych wyładowań elektrycznych, a dopiero wtedy „ostrzeliwany” promieniami lasera, dzięki czemu jego moc mogła być znacznie mniejsza. Była to oryginalna, polska koncepcja. Skonstruowaniem odpowiedniego lasera zajął się zespół Zbigniewa Puzewicza, specjalisty z WAT. Już w połowie lat 1960. Puzewicz budował lasery wykorzystywane w systemach kierowania ogniem czołgów, systemach ostrzegania oraz naprowadzania rakiet. „Focusem” zajęli się specjaliści z Instytutu Badań Jądrowych w Świerku.
Dołączenie do ekskluzywnej ligi państw atomowych…
Pierwszy, udany eksperyment mikrosyntezy termojądrowej przeprowadził Związek Radziecki. W warunkach laboratoryjnych, osiągnięto temperaturę niemal jak na Słońcu – 10 mln kelwinów – której towarzyszyło silne promieniowanie neutronowe. Wkrótce, to samo udało się Amerykanom, a następnie Francuzom, Niemcom i Japończykom. Jednak w tych krajach badania prowadzono od lat 1950., przeznaczano na nie ogromne środki. Tym większe było zaskoczenie naukowców na całym świecie, kiedy w kwietniu 1973 r. Polska ogłosiła, że jako szóste państwo dokonała kontrolowanej mikrosyntezy termojądrowej. „Eksperyment Focus”, przeprowadzony zaledwie 6 lat po rozpoczęciu przez Kaliskiego pierwszych teoretycznych przygotowań, otwierał przed nim drogę do światowej sławy. I kapitalnie wpisywał się także w nową epokę w dziejach PRL.
Wyniki badań Kaliskiego i jego zespołu z początku lat 1970. były w większości jawne i publikowane w czasopismach, o tyle wiele eksperymentów jednak, przeprowadzone eksperymenty naukowe po 1975 r. zostało utajnione. Już zaś w 1974 r. na Wojskowej Akademii Technicznej powstała koncepcja, by zamiast wyładowań elektrycznych w układzie „focus-laser” do podgrzania i koncentracji plazmy wykorzystać materiały wybuchowe. Początkowo myślano o nich jako o sposobie na tzw. wybuchową prekompresję, umożliwiającą obniżenie mocy lasera niezbędnego do zapoczątkowania syntezy termojądrowej nawet o 50 proc., prof. Kaliski doszedł jednak do wniosku, że być może laser w ogóle nie będzie potrzebny. A to oznaczało wejście badań na zupełnie nowy etap.
Kaliski nieźle, jak wiadomo z dostępnych źródeł, znał się na materiałach wybuchowych. Jako ekspert od budownictwa, niejednokrotnie badał skutki fali uderzeniowej na konstrukcje naziemne i podziemne, za co otrzymał nawet nagrodę ministra obrony narodowej. Wykorzystał tę wiedzę przy szukaniu taniego sposobu na uzyskanie syntezy termojądrowej, analizując techniki kumulacji fali i uderzeniowej w układzie zamkniętym. Opracowany w latach 1975-1977 w Instytucie Fizyki Plazmy i Laserowej Mikro- syntezy stożkowy układ kumulacyjny umożliwił osiągnięcie ciśnienia 40 mln atmosfer – najwyższego, jakie udało się kiedykolwiek uzyskać w ciele stałym przy użyciu materiałów wybuchowych. Kaliski doszedł do wniosku, że jest w stanie wywołać syntezę termojądrową wyłącznie za pomocą klasycznej eksplozji – 1000 razy taniej niż z użyciem lasera. Przeprowadzone eksperymenty potwierdziły jego przypuszczenia. W 1977 r. Polska stała się zatem pierwszym na świecie krajem, któremu udało się przeprowadzić fuzję termojądrową za pomocą czystego, nieatomowego wybuchu. Oznaczało to, że teoretycznie można zbudować bombę wodorową, nie dysponując wcześniej bombą atomową, spełniającą dotychczas przy wybuchu rolę zapalnika. Przy czym bomba ta byłaby o wiele tańsza i „czystsza”, ponieważ w wyniku jej eksplozji nie powstawałby radioaktywny uranowy lub plutonowy opad. Również posiadanie tych pierwiastków, a także technologii ich wzbogacania, nie było potrzebne do stworzenia broni masowego rażenia. Deuter i tryt niezbędne do fuzji termojądrowej są stosunkowo łatwe do uzyskania (deuter jest też składnikiem wody morskiej). Wiadomo nawet, jak taka bomba mogłaby wyglądać – przypominałaby złączone podstawami stożki wypełnione silnym materiałem wybuchowym, w których środku znajdowałby się niewielki pojemnik z deuterem lub trytem.
Utracona szansa możliwej kooperacji z ChRL
Kaliski był częstym i chętnie przyjmowanym gościem Edwarda Gierka. Temat polskiej broni termojądrowej cały czas tkwił w głowie I sekretarza Edwarda Gierka, umiejętnie podsycany kolejnymi nowinkami, przynoszonymi przez rektora Wojskowej Akademii Technicznej – człowieka o wielkiej sile przekonywania oraz ogromnej charyzmie.” Problemy pojawiłyby się jednak w kwestii miejsc przeprowadzenia prób z wybuchami takich ładunków, oraz następnie po wdrożeniu ich do ewentualnej produkcji seryjnej – ze środkami do ich przenoszenia. Program rakietowy został zawieszony kilka lat wcześniej, poza tym był na etapie budowy i produkcji rakiet meteorologicznych. ZSRR nie mógłby nam sprzedać rakiet, które by mogły przenosić broń atomową zbudowaną według technologii utrzymywanej przed Moskwą w tajemnicy. O mocarstwach zachodnich, nie ma co tu nawet wspominać. Jedynym krajem, który mógłby nam sprzedać środki do przenoszenia naszych głowic, zapewne po podzieleniu się z nim naszą technologią była w tamtym czasie jedynie ChRL. Chińczycy byli mocno zainteresowani współpracą z z Polską Ludową w dziedzinie wojskowo technicznej. Według wiedzy autora tekstu, Chińczycy mieli także oferować Polakom swoje poligony atomowe do prób z naszą bronią atomową, gdyż słynne próby w sztolniach bieszczadzkich blisko granicy z ZSRR byłyby samobójczym posunięciem. Chińczycy w tamtym czasie, na przełomie 1975/1976 wprowadzili do swojego arsenału pocisk międzykontynentalny – Dong Feng 4 o zasięgu ponad 5500 km, mogący przenosić głowicę megatonową o mocy 3 MT. Gdyby ChRL sprzedała nam te rakiety, a my im tę naszą technologię budowy bomby atomowej, to z jednej strony mielibyśmy know- how do programu produkcji rakiet, a z drugiej strony szybko stali byśmy się mocarstwem dorównującym wielkości arsenałom mocarstw europejskich, jak Francja czy Wielka Brytania6.
Strach Moskwy powodem sprzedaży Polsce Ludowej radzieckich głowic atomowych, ale niestety do baz Armii Radzieckiej na terytorium PRL …
Tej możliwości wyraźnie przestraszyli się w Moskwie, dlatego widząc postęp naszych prac, uznali, że sprzedadzą nam swoją broń atomową, abyśmy zrezygnowali z dalszych prac nad własną. W ten sposób Polska Ludowa miała w swym arsenale 178 głowic atomowych7, ale niestety znajdowały się one w bazach wojsk radzieckich na naszym terytorium. Obecna propaganda IPN i mediów z udziałem kapitału zachodniego, głównie niemieckiego przedstawia ten fakt w sposób dezinformacyjny8. Wmawia się ludziom, że były to głowice należące do ZSRR, które Ludowe Wojsko Polskie miało użyć na rozkaz Moskwy w wojnie przeciwko krajom NATO. Gdyby tak było, to po co przerwano nasz własny program budowy bomby atomowej? Niestety zgoda na obecność kupionych od ZSRR głowic w radzieckich bazach na naszym terytorium była błędem strategicznym, który w perspektywie kosztował nas utratę tej broni. Albowiem należało ją trzymać w zbudowanych przez nas specjalnych silosach9.
Zagadkowa śmierć Kaliskiego powodem zakończenia programu
„Profesor-generał był wszak nie tylko teoretykiem i autorem przełomowych eksperymentów, ale też posiadaczem patentów z wielu dziedzin – od budownictwa po system wzmacniania ultra – i hiperdźwięków w półprzewodnikach, wykorzystywany m. in. w telewizji10. Generał zginął 16 września 1978 roku w niewyjaśnionym do końca wypadku samochodowym. To był cios dla programu. Ostatni związany z nim eksperyment, podgrzanie plazmy – przeprowadzono na zasadzie siły rozpędu w Warszawie w 1981 r. Do dziś zresztą nie udało się nikomu podgrzać plazmy w taki sposób, by uzyskać stabilne, trwałe źródło energii: pierwszy termojądrowy reaktor wciąż jest na etapie projektu.” Ten zespół naukowców pracował do końca istnienia PRL, potem został już w III RP rozwiązany. I to był ostateczny cios dla tego programu, bowiem ludzie ci ze swą wiedzą byli na wagę złota.
Podsumowanie
Programy polskich rakiet meteorologicznych i budowy polskiej broni atomowej mogły i powinny wznieść Polskę Ludową na wyższy poziom technologiczny i przede wszystkim na pozycję światowego mocarstwa. Niestety aparat PRL przesiąknięty był różnego typu mackami agentur,zwłaszcza państw NATO, które uniemożliwiały stabilne prowadzenie badań naukowych. Zabrakło nam dobrego organizatora, który czuwałby nad ochroną i rozwojem tego typu programów, które zagwarantowałyby nam wysoką pozycję na arenie międzynarodowej, a także stałyby się probierzem potężnego skoku gospodarczego, perspektywicznie podobnego do takiego, jaki osiągnęła Chińska Republika Ludowa.
Marcin Hagmajer
1 Historia próby podboju kosmosu przez Polskę, autor – Redakcja, www.historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com [dostęp: 09.10.2015].
2 M.Henzler, Rakieta do startu gotowa jest, www.polityka.pl. [dostęp: 07.10.2010].
3 Historia próby podbijania kosmosu przez Polskę, autor – Redakcja, www.historiamniejzapomniana.wordpress.com. [09.10.2015].
4 Ibidem
5 Polska bomba atomowa to nie był mit. Prawie ją mieliśmy. Przeczytaj – przeżyjesz szok, autor – Redakcja , www.3obieg.pl. [dostęp :12.02.2019].
6 Wiedza autora na podstawie rozmów na ten temat z członkami Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald” oraz Klubu Inteligencji Polskiej
7 P .Piotrowski, T. Pompowski, Polska miała arsenał broni nuklearnej, „Dziennik.pl”, https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/, [dostęp: 12.10.2007].
8 Stosując dezinformację symulacyjną czyli zatajającą rzeczywistość i dysymulacyjną, czyli zmyślanie rzeczywistości
9 Według relacji docenta Józefa Kosseckiego opowiedzianej autorowi artykułu, już w latach 1950tych na Wydziale Budownictwa Politechniki Gliwickiej projektowano na zlecenie MON i marszałka Konstantego Rokossowskiego silosy do rakiet balistycznych
10 Polska bomba atomowa to nie był mit. Prawie ją mieliśmy. Przeczytaj – przeżyjesz szok, autor – Redakcja , www.3obieg.pl. [dostęp :12.02.2019].
[…] i radzieckie loty wokół orbity ziemskiej oraz związane z tym programy były pilnie obserwowane1. Polska też miała ambitny, a co najważniejsze samodzielny program podboju kosmosu. W związku z […]