Polosak_Andrzej_NMN_8-9

WŁADIMIR PUTIN „MADE IN GERMANY”

Przedstawiona wyżej teza wydaje się sensacyjna. Jednakże uważna obserwacja faktów uprawdopodobnia ją. Warto więc tezę rozwinąć, może polskie ośrodki decyzyjne potraktują rzecz poważnie, choć szanse na to są małe. Antyrosyjskość naszej polityki zagranicznej jest od kilku lat w apogeum, cechuje ją polityczna krótkowzroczność w sprzyjaniu byłym republikom radzieckim i gorliwość, jeśli chodzi o próby wprowadzenia tam liberalnych systemów politycznych. Wszystko, co szkodzi Rosji, ma być dobre dla Polski, a rzeczywistych kosztów działań opartych na owej przesłance nie bierze się pod uwagę. Jednocześnie Rosja to rzekomo państwo słabe wewnętrznie i nieatrakcyjne jako partner we współpracy międzynarodowej. W polityce zagranicznej Rzeczypospolitej Polskiej uderza jednostronność i ślepe podporządkowanie koncepcji atlantyckiej uzupełnionej o dogmat członkostwa w strukturach Unii Europejskiej. Nierzadko jedynymi argumentami za prowadzeniem takiej polityki są agresywna polityka Federacji Rosyjskiej i konieczność jej równoważenia. Czy zatem ta agresywność Rosji nie jest na rękę Unii Europejskiej i jej najsilniejszemu członkowi Niemcom? Potwierdzeniem tej tezy niech będą przedstawione poniżej koncepcje, fakty i działania.

UE NAJNOWSZYM WCIELENIEM NIEMIECKIEJ MITTELEUROPY

Uważny obserwator polityki europejskiej może niejednokrotnie napotkać stwierdzenie, iż Unia Europejska jest współczesną emanacją starej niemieckiej koncepcji geopolitycznej – Mitteleuropy. Cóż to zatem za koncepcja?

Mitteleuropa to program niemieckiej (wcześniej także pruskiej i austro-węgierskiej) polityki zagranicznej mający na celu dominację Niemiec nad środkową i wschodnią Europą oraz jej służącą ich umocnieniu eksploatację gospodarczą, ludnościową i surowcową. Szczegółową formę koncepcja Mitteleuropy uzyskała w latach I wojny światowej jako jeden z planowanych scenariuszy politycznych po ewentualnym zwycięstwie państw centralnych. Zakładała powstanie i istnienie w środkowej i wschodniej Europie formalnie niepodległych, zależnych od Niemiec państw (Polski, Ukrainy, Rumunii, Czechosłowacji itd.) stanowiących gospodarcze zaplecze imperium niemieckiego. Wszelkie zasoby Mitteleuropy służyłyby budowie siły Niemiec niezbędnej do planowanego imperialnego konfliktu z Wielką Brytanią. Co więcej, dominacja nad terenami wschodnioeuropejskimi miała służyć uspokojeniu nastrojów społecznych w samym Cesarstwie Niemieckim, szarpanym wówczas licznymi konfliktami wewnętrznymi, które przyczyniły się do przegranej Niemiec w I wojnie światowej i do upadku Cesarstwa Niemieckiego, a także pociągnęły za sobą krótkotrwałą rewolucję listopadową.

Sama koncepcja Mitteleuropy jako planu gospodarczego i politycznego podporządkowania środkowo-wschodniej Europy Berlinowi nie zginęła wraz z Cesarstwem. Jakoż Niemcy po rewolucji przemysłowej w II połowie XIX wieku, stały się państwem mocno zachwianej równowagi. Ogromnej nadprodukcji przemysłowej towarzyszył wzrost populacji, zarazem poziom produkcji żywnościowej nie odpowiadał potrzebom narodu. Produkcja przemysłowa wzrastała szybciej niż liczba mieszkańców, skąd konieczność poszukiwania rynków zbytu dla produktów prężnego przemysłu niemieckiego. Urzeczywistnianie koncepcji Mitteleuropy rozwiązywało problem nierównowagi rozwojowej, gdyż kraje środkowej i wschodniej Europy chłonęły niemieckie produkty przemysłowe, w zamian dostarczając produktów rolnych, surowców oraz rąk do pracy w niemieckich przedsiębiorstwach (emigranci zarobkowi). W literaturze przedmiotu kraje wschodnioeuropejskie nazywane są „gospodarkami komplementarnymi” wobec Niemiec.

Mijały lata. Szczególnie po II wojnie światowej Mitteleuropę należało zrewidować – choćby ze względu na odmienne położenie Niemiec w geopolityce. Biorąc jednak pod uwagę kluczową pozycję Republiki Federalnej Niemiec w Unii Europejskiej, a wcześniej we wspólnotach europejskich, wnioskować można, iż projekt zjednoczonej Europy jest kolejną emanacją starej koncepcji polityki Niemiec względem sąsiadów wschodnich.

RFN była żywo zainteresowana zmianami politycznymi i gospodarczymi w bloku wschodnim w czasie tzw. Jesieni Ludów. O ile Stany Zjednoczone decydowały się na finansowanie ruchów opozycyjnych, o tyle Niemcy (wynika to choćby z badań historyków czasów najnowszych) interesowały porozumienia z dotychczasowymi władzami tych państw i stopniowe negocjacje prowadzące do reform polityczno-gospodarczych na wschodzie Starego Kontynentu i do włączenia tamtejszych krajów do struktur wspólnot europejskich i późniejszej UE. Niemiecka soft power, skierowana przede wszystkim na wschód (solidność niemieckiego przemysłu, nowoczesność niemieckich samochodów, a nawet popularność niemieckiej muzyki disco, w tym wyśmiewanego obecnie i uważanego za wzorcowy kicz zespołu Modern Talking), tworzyła w mieszkańcach byłych „demoludów” pozytywny obraz Niemiec jako państwa bogatego, atrakcyjnego i otwartego na „bezinteresowną” współpracę. Niemniej wytyczne tej polityki (poszukiwanie rynków zbytu dla nadprodukcji przemysłowej, przy jednoczesnym zapewnieniu dopływu taniej siły roboczej i produktów rolnych) pozostały niezmienione.

ROSJA KATALIZATOREM ROZSZERZANIA UE

Po zakończeniu zimnej wojny i po zmianach polityczno-gospodarczych w byłych krajach demokracji ludowej polityka integracji demoludów w UE przez wiele lat praktycznie nie napotykała przeszkód. Niemcy realizowały swe cele strategiczne, a obywatele krajów takich, jak Polska, Czechy, Węgry czy Bułgaria, byli zadowoleni z „powrotu do Europy” swych ojczyzn, a także z „nowoczesności”, której przejawy to poprawa stanu infrastruktury i łatwa dostępność produktów (przede wszystkim niemieckich) długo niedostępnych bądź uważanych za luksusowe.

Na każdym idealnym obrazie muszą się jednak pojawić rysy. UE jako struktura zaczęła się stopniowo przesuwać na lewo. Dziś progresywistycznie rozumiane prawa człowieka stanowią narzędzie wymuszania posłuchu wśród byłych demoludów (przyczyny „tryumfu” progresywizmu zasługują na osobny artykuł). Zaistniała sytuacja wywołała niechęć Europy Środkowo-Wschodniej do dalszej integracji. Mówiąc krótko – społeczeństwa tych krajów, po początkowym zachłyśnięciu się „dobrodziejstwami” płynącymi z członkostwa w UE, zaczęły wykazywać daleko idący sceptycyzm co do sensu pogłębiania integracji. Koronnym przykładem są tu Węgry. To wymogło na UE (a przede wszystkim na Niemcach) konieczność poszukiwania innych recept na przyspieszoną i bezwarunkową integrację europejską. Tu właśnie dochodzimy do roli Rosji w opisywanym zagadnieniu.

25 grudnia 1991 roku przestał istnieć Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Zawalił się w następstwie kumulacji problemów wynikających z dysfunkcjonalności najbardziej nieefektywnego systemu gospodarczego na świecie, czyli realnego socjalizmu, z przeciągającej się interwencji zbrojnej w Afganistanie, ze wznowienia rywalizacji zbrojeniowej przez Stany Zjednoczone, z konfliktów etnicznych (Mołdawia, Kaukaz, Azja Środkowa) w samym ZSRR, a także z ogólnej biedy i marazmu. Na czele Federacji Rosyjskiej stanął prezydent Borys Jelcyn, wcześniej aparatczyk średniego szczebla, przywódca bardzo nieudolny, uosabiający ponadto stereotypowe przywary każdego Rosjanina. Był to okres wielkich niepokojów w Rosji, na Zachodzie dobrze zapamiętany zwłaszcza dlatego, że większość postradzieckiego majątku kraju mogły łatwo przejąć USA. Do gry o Rosję wkroczyły wówczas Niemcy, ażeby udaremnić przejęcie aktywów Moskwy przez transatlantyckiego sojusznika, w istocie rywala Berlina w grze o wpływy w całej Europie.

Tu właśnie pojawia się postać Władimira Putina. To człowiek diametralnie różny od starzejącego się, zżeranego alkoholem, jowialnego Jelcyna. Wysportowany, znający kilka języków, obyty w świecie. Pamiętam, że liczne opiniotwórcze środowiska, które teraz wymyślają Putinowi od „faszystów”, „tyranów” i „azjatyckiej dziczy”, chwaliły go jako liberalnego, dynamicznego i nowoczesnego przywódcę, godnego prezydenta Rosji nowych czasów. Dla niniejszego artykułu najważniejsze jest jednak to, że Władimir Putin jako prezydent doprowadził do ocieplenia i ustabilizowania stosunków Federacji Rosyjskiej z Niemcami, a także do zmiany międzynarodowej pozycji Rosji. Odtąd to nie kraje anglosaskie, ale – obok Francji – właśnie RFN zajmuje miejsce najważniejszego partnera Rosji na Zachodzie. Pozycji tej nie zachwiały nawet wojna rosyjsko-gruzińska z 2008 roku ani przeciągające się walki na wschodzie Ukrainy, o których podsycanie kraje Europy Środkowo-Wschodniej oskarżają Federację Rosyjską. Przypuszczam, że te oskarżenia są realizacją planów Niemiec, a nawet samej Rosji.

Jak wspomniano wyżej, dawne kraje demokracji ludowej wzbraniają się przed dalszą integracją w ramach UE ze względu na coraz mniej realne, lewackie pomysły brukselskich decydentów. Ponadto społeczeństwa tych krajów, wydobywszy się z ideologicznej bańki marksizmu-leninizmu, obawiają się wpadnięcia w bańkę „wojującego” liberalizmu. Ponieważ UE ma szansę przetrwać jedynie rozszerzając się, pomni własnych interesów Niemcy poszukują – w uzgodnieniu z Rosją, o czym za chwilę – innych metod rozszerzenia UE. Jedną z nich jest podgrzewanie obaw przed Rosją w państwach Europy Środkowo-Wschodniej i przedstawianie UE jako jedynego potencjalnego schronienia przed agresywną Federacją Rosyjską. Tu dochodzimy do kolejnej ciekawej obserwacji. Agresja Federacji Rosyjskiej jest punktowa, nie rozlewa się po całej Europie, a co najważniejsze z punktu widzenia niniejszego tekstu, nigdy nie godzi w interesy RFN. Jest za to skutecznym sposobem wymuszania na byłych demoludach posłuchu dla instytucji unijnych, a tym samym dla Niemiec, i ich dalszej integracji europejskiej – „mimo wszystko”.

FEDERACJA ROSYJSKA JAKO „GOSPODARKA KOMPLEMENTARNA” RFN

Rosja „siedzi” na surowcach. Żyje z eksportu surowców naturalnych, przede wszystkim gazu, ale również niklu, glinu, węgla oraz metali rzadkich. Importerem rosyjskich surowców naturalnych są przede wszystkim Niemcy, które potrzebują ich do zwiększania własnej produkcji przemysłowej a wraz z nią eksportu produktów gotowych, co przecież służy także wzrostowi globalnego znaczenia Niemiec. Dlatego też sprzeciwiają się sankcjom nakładanym przez państwa anglosaskie na Rosję i są żywo zainteresowane dokończeniem budowy gazociągu Nord Stream 2, czym zapewnią sobie dostawy gazu ziemnego bez oglądania się na amerykańskie łupki, a więc bez groźby nacisków Waszyngtonu na Berlin.

Co więcej, Niemcy eksportują do Rosji wiele swoich produktów przemysłowych. By nie być gołosłownym, podajmy przykłady skupiając się na ważnej gałęzi przemysłu cywilnego – motoryzacji. Sam koncern Volkswagena ma w Rosji kilka fabryk (Kaługa, Sankt Petersburg). Ponadto, w Rosji produkują również Mercedes-Benz (Nabierieżnyje Czełny) i europejski oddział Forda (Niżny Nowogród). Polityka rosyjska nie wpływa na niemieckie interesy przemysłowe. Z kolei francuski koncern Renault odzyskał swą moskiewską fabrykę sprzed I wojny światowej, w czasach radzieckich znaną jako Awtomobilnyj Zawod Imieni Leninskogo Komsomoła i produkującą samochody osobowe (Moskwicze), a BMW ulokowało fabrykę w Kaliningradzie.

Również rosyjskie marki motoryzacyjne są własnością europejskich koncernów. AVTOVAZ, produkujący samochody Łada, stanowi część aliansu motoryzacyjnego Renault-Nissan, a znany koncern Kamaz, którego rozsławiło dwudziestolecie zwycięstw w rajdach pustynnych i długodystansowych (w tym Rajdzie Dakar), jest własnością Mercedesa, podobnie jak GAZ, produkujący niegdyś Wołgi.

Dokładna analiza rosyjskiego przemysłu motoryzacyjnego ukazuje prawie całkowite jego przejęcie przez firmy niemieckie i francuskie, a także daje asumpt do twierdzeń, iż do podobnych przejęć doszło w innych sektorach rosyjskiej gospodarki. Silny i suwerenny kraj nie pozwoli uzależnić własnego przemysłu od podmiotów zagranicznych, a takie właśnie uzależnienie jest udziałem Rosji, dotyczy to nawet przemysłu zbrojeniowego, ponieważ włoski koncern Aermacchi buduje na licencji rosyjskie odrzutowe samoloty szkolno-bojowe Jakowlew Jak-130 (pod nazwą Aermacchi M-346, ich użytkownikiem jest także Polska). Tak więc można stwierdzić, iż gospodarka Rosji, podobnie jak krajów środkowoeuropejskich, pełni funkcję komplementarną wobec gospodarki Niemiec, rozszerzając starą koncepcję Mitteleuropy poza granice Unii Europejskiej.

PRZYPADEK ALEKSIEJA NAWALNEGO

Niedawne aresztowanie i skazanie Aleksieja Nawalnego odbiło się szerokim echem w Polsce. Nasz parlament przyjął rezolucję potępiającą działania Federacji Rosyjskiej skierowane przeciw Aleksiejowi Nawalnemu. Naraz jak grom z jasnego nieba uderzyły w posłów Konfederacji oskarżenia o – a jakże – bycie „ruską agenturą”. Konfederaci postąpili słusznie, nie wiedzieli przecież, kto naprawdę stoi za Nawalnym (osobom zainteresowanym polecam znakomite podcasty dra Leszka Sykulskiego nt. Nawalnego), jednak „mleko się rozlało”. Zostawmy jednak dywagacje o autentycznej bądź też pozorowanej działalności opozycyjnej byłego członka rady nadzorczej Aerofłotu (nie trzeba chyba dodawać, iż jest to przedsiębiorstwo z rosyjskiego sektora strategicznego). Zastanawia coś innego.

Aleksiej Nawalny miał być już – w Putinowskim odwecie za działalność opozycyjną – zamordowany, oślepiony i otruty. Za każdym razem wyjeżdżał na leczenie do Niemiec. Po ostatniej próbie otrucia również znalazł się samolot, którym bez przeszkód poleciał tam na rekonwalescencję. Po czym – podobnie jak po wcześniejszej próbie oślepienia – Nawalny wrócił do Rosji, gdzie go w końcu aresztowano. Zostawiam to bez komentarza, ale przypuszczenie, że Niemcy i Rosja współdziałały w sprawie Nawalnego, najprawdopodobniej celem zastraszenia „nowych członków” Unii Europejskiej – właśnie żeby w okresie ofensywy ideologicznej UE godzili się oni przynajmniej z lęku przed Rosją na odzieranie ich z resztek suwerenności, narzuca się samo…

RUSKI AGENT” AGENTEM NIEMIECKIM, CZYLI FEDERACJA ROSYJSKA LEPISZCZEM UNII EUROPEJSKIEJ

Podane w artykule przykłady wskazują na istnienie głębokich powiązań i zależności wzajemnych Rosji i Niemiec, przy czym Republika Federalna jest tu stroną dominującą. Wzbudzający strach przed Rosją w krajach „nowej Europy” Niemcy cementują ideę Mitteleuropy ucieleśnioną w Unii Europejskiej. Co więcej, podane przykłady, które obrazują rosyjski przemysł, dowodzą iż Rosja pełni funkcję tzw. gospodarki komplementarnej wobec Niemiec. Nie należy tedy bać się Rosji. Nie dlatego, że Rosja – zgodnie z dawnym, radzieckim hasłem propagandowym – „miłuje pokój”, ale dlatego, że najprawdopodobniej nie zrobi nic, na co nie dostanie pozwolenia z Berlina.

Andrzej S. Połosak

Być może Władimir Putin nie jest tak groźny, jak się go w Polsce przedstawia. Dlatego, iż – przypuszczalnie – jest projektem politycznym Niemiec.


Dziękujemy za zainteresowanie naszym czasopismem. Liczymy na wsparcie informacyjne: Państwa komentarze i polemikę z naszymi tekstami oraz nadsyłanie własnych artykułów. Można również wpierać nas materialnie.

Dane do przelewów:

Instytut Badawczy Pro Vita BonaBGŻ BNP PARIBAS, Warszawa

Nr konta: 79160014621841495000000001 

Dane do przelewów zagranicznych:

PL79160014621841495000000001

SWIFT: PPABPLPK

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *