Magdalena Ziętek-Wielomska artykuł z cyklu Polski dom w czasopiśmie pt Nowoczesna Myśl Narodowa

Rodzina nie jest „interesariuszem”…

W styczniu bieżącego roku Klaus Schwab opublikował swoją najnowszą książkę Kapitalizm interesariuszy: Globalna ekonomia, która pracuje na rzecz postępu, ludzi i planety (K. Schwab, P. Vanham, Stakeholder Capitalism: A Global Economy that Works for Progress, People and Planet). W pracy tej przedstawił swoją autorską koncepcję nowego kapitalizmu, którą rozwijał od 50 lat. Interesariusze to wszystkie podmioty, które w jakiś sposób dotyka działalność firm.

W związku z tym, że żyjemy w zglobalizowanym świecie, zdaniem Schwaba koncepcja kapitalizmu interesariuszy musi być modelem globalnym z natury. Stąd też w jego wizji naczelne miejsce przypada dwóm, właśnie globalnym z natury, interesariuszom: planecie i ludzkości. Oprócz tych dwóch głównych i naturalnych „interesariuszy”, Schwab wyróżnia czterech kluczowych interesariuszy, którzy mają optymalizować dobrostan ludzi i planety. Są to: 1. rządy – krajów, landów, wspólnot lokalnych; 2. społeczeństwo obywatelskie – różne organizacje pozarządowe, zrzeszenia, grupy działaczy społecznych; 3. przedsiębiorstwa; 4. wspólnota międzynarodowa – organizacje międzynarodowe, jak np. ONZ, WTO, UE . Sposób rozumowania Schwaba jest prosty: ponieważ te wszystkie organizacje składają się z ludzi, to sprawą oczywistą jest, że będą chciały optymalizować dobrostan swój i planety. Proste jak drut, aż chciałoby się dodać.

Jeśli spojrzymy na tę wyliczankę, to na status „interesariusza” nie zasłużyła… rodzina. Nie posiada ona żadnego wyjątkowego miejsca w tym modelu. Owszem, rodzinę można wpisać w szeroko rozumiane społeczeństwo obywatelskie i uznać, że tego „interesariusza” mogą reprezentować organizacje pozarządowe zrzeszające rodziny, ale sam fakt pominięcia tej instytucji społecznej w Schwabowym schemacie jest bardzo wymowny. Tak jak planeta stoi w nim na absolutnie na pierwszym miejscu, tak rodzina nie jest traktowana jako instytucja o jakimkolwiek specjalnym znaczeniu.

Takie postawienie sprawy jest zupełnie logiczne. Rodzina służy w końcu temu, by wychowywać potomstwo i zapewnić przetrwanie gatunku ludzkiego zarówno na poziomie biologicznym, jak i kultury, narodów, różnych tożsamości. A jak wszyscy zapewne zdajemy sobie sprawę, w raporcie Klubu Rzymskiego z 1991 r. Pierwsza globalna rewolucja (The First Global Revolution), napisanym przez Alexandra Kinga i Bertranda Schneidera, padają słynne słowa:

„W poszukiwaniu nowego wroga, który by nas zjednoczył, wpadliśmy na pomysł, że zanieczyszczenie środowiska, groźba globalnego ocieplenia, niedobór wody, głód i tym podobne, pasują do tego projektu. Wszystkie te zagrożenia zostały spowodowane interwencją człowieka i tylko dzięki zmianie postaw i zachowań można je przezwyciężyć. Prawdziwym wrogiem jest więc sama ludzkość”.

Pokłosiem tak zdefiniowanego „wroga”, który ma zjednoczyć ludzkość (!) jest Schwabowa idea planety jako głównego „interesariusza” nowego modelu kapitalizmu. W interesie jej leży, żeby… ludzie po prostu się nie rodzili, a jeśli już, to w limitowanej ilości. W końcu w najsłynniejszym raporcie Klubu Rzymskiego z 1972 r. Granice Wzrostu – w oryg. Limits to Growth – mowa jest właśnie o „limitach”. Stąd też rodzina nie zasługuje na żadne specjalne traktowanie, wręcz przeciwnie, ma być luksusem dla wybranych. Biedota rozmnażać się nie powinna.

We wrześniu 2020 r. w Vancouver w Kanadzie pojawiły się billboardy, które zachęcały rodziny do ograniczenia dzietności1. Akcja odbywała się pod hasłem „Jedna planeta, jedno dziecko”, a jej organizatorem był „interesariusz”, organizacja non-profit World Population Balance. Jej dyrektor, Dave Gardner, w ten sposób zaapelował do Kanadyjczyków, by rozpoczęli dyskusję o przeludnieniu, które przyczynia się do degradacji środowiska naturalnego. Natomiast strona internetowa kampanii „Jedna planeta, jedno dziecko” zawierała raporty naukowe, dokumentujące szkody, jakie działalność człowieka wyrządza ekosystemom. Plakaty przedstawiały szczęśliwe pary i umieszczone zostały na nich napisy: „Wybraliśmy jedno”, „Wybraliśmy wolność od dzieci” lub „Największy prezent, jaki możesz dać swojemu dziecku, to nie mieć kolejnego”. Można mieć pewność, że takie akcje będą pojawiać się coraz częściej.

Natomiast 13 maja br. „Gazeta Wyborcza” rozpoczęła akcję propagandową: „Nie posiadam”. Na stronie projektu czytamy:

„Coworking, foodsharing, crowdfunding, wymiana społeczna, życie na abonament – czy zjawiska te bardziej niż dotychczas zaczną towarzyszyć nam w postcovidowym świecie? Czym jest ekonomia społeczna i jak może zmienić naszą rzeczywistość? Szukając odpowiedzi na te pytania, zespół »Gazety Wyborczej« stworzył nowy projekt »Nie posiadam«, którego celem jest kształtowanie nowego, zrównoważonego podejścia do posiadania i konsumpcji. (…) Do niedawna żyliśmy w świecie, w którym konsumpcja oraz posiadanie były synonimem wartości. Jednak czas pandemii, rewolucji cyfrowej i nasilających się zmian klimatu, który rozwinął nowe zjawisko kulturowe i społeczne – współdzielenie dóbr, pokazał, że to się zmienia. Badania wykazują, że – myśląc o przyszłości w kontekście nadmiarowej konsumpcji i jednocześnie kurczących się zasobów – ważniejsze staje się dla nas używanie, współdzielenie, współtworzenie i korzystanie. Dziś chętniej niż kiedykolwiek wcześniej wykupujemy abonamenty, subskrypcje, wynajmujemy, pożyczamy”2.

Można by zapytać redakcję, czy akcja „nie posiadam” dotyczy także posiadania potomstwa? Jedno jest pewne: w świecie, w którym nie ma potomstwa, rzeczywiście posiadanie czegokolwiek na własność ma niewielki sens, skoro i tak nikt tego po nas nie odziedziczy! W chwili naszej śmierci wszelkie abonamenty wygasną, a zwłoki zostaną spalone w krematorium, które ogrzeje miasto. Wszystkie implanty itp. zostaną odzyskane, aby nic się nie zmarnowało.

Na tym właśnie polega „nowa normalność”, będąca brutalną normalnością, wdrażaną w życie z żelazną konsekwencją. Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu osobom trudno jest wyobrazić sobie, że ktoś tak może działać i myśleć. Tak, w świecie, w którym nie ma dobra i zła, liczy się tylko siła. Dla słabych nie ma litości, w końcu hamują postęp i zaśmiecają planetę. Ten program był już wdrażany w życie. I bynajmniej nie mam na myśli komunizmu. Ten nigdy nie propagował planowej depopulacji, gdyż rzekomy problem przeludnienia i ograniczonej ilości surowców chciał rozwiązać na swój własny – utopijny – sposób: zniesienie własności prywatnej miało uniemożliwić koncentrację bogactwa w ręku wąskiej grupy kapitalistów, dzięki czemu miało po prostu starczyć dla wszystkich! Ale na pewno w tym myśleniu zawarta była pewna prawda: redystrybucja majątku zgromadzonego przez klikę najbogatszych na świecie RODZIN na pewno w dużo większej mierze poprawiłaby sytuację wielu milionów rodzin na naszej planecie… I nie ma wątpliwości, że one tego się właśnie boją. Stąd wolą po prostu zawczasu podjąć „odpowiednie działania”…

Tak jak powiedziałam, ten program był już wdrażany w życie, ale ludzie nie wyciągnęli żadnych wniosków z historii. I teraz rzeczywistość wystawiła nam rachunek.

Autor: Magdalena Ziętek-Wielomska – Instytut Badawczy Pro vita bona

1 Największy prezent, jaki możesz dać swojemu dziecku, to nie mieć kolejnego, 27.09.2020, https://www.tvp.info/50064039/kanadyjczycy-zachecani-do-rezygnacji-z-potomstwa-wieszwiecej [dostęp: 25.10.2021].

2Nie posiadam” – nowy projekt „Gazety Wyborczej” i „Wysokich Obcasów”, 13.05.2021,

https://www.agora.pl/nie-posiadam-nowy-projekt-gazety-wyborczej-i-wysokich-obcasow [dostęp: 25.10.2021].

Czas beztroski się zakończył; nadszedł czas walki o nasze przeżycie.


Dziękujemy za zainteresowanie naszym czasopismem. Liczymy na wsparcie informacyjne: Państwa komentarze i polemikę z naszymi tekstami oraz nadsyłanie własnych artykułów. Można nas również wpierać materialnie.

Dane do przelewów:
Instytut Badawczy Pro Vita Bona
BGŻ BNP PARIBAS, Warszawa
Nr konta: 79160014621841495000000001

Dane do przelewów zagranicznych:
PL79160014621841495000000001
SWIFT: PPABPLPK

2 komentarze

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *