W poprzednim numerze „Nowoczesnej Myśli Narodowej” przedstawiłem filozoficzne źródła postmodernizmu, w postaci koncepcji Friedricha Nietzschego i Martina Heideggera. Kontynuując te rozważania, chciałbym tym razem przedstawić postmodernistyczną krytykę państw narodowych i poparcie tego kierunku dla globalizacji jako procesu polityczno-ekonomicznego, jak i dla globalizmu, czyli ideologii przyświecającej walce z narodami i ich suwerennymi państwami.
Na początek mała uwaga, która – być może – wyda się komiczna przy opisywaniu postmodernistycznej myśli politycznej. Otóż, z badaniem literatury politycznej postmodernizmu problem jest taki, że prawie jej nie ma. Kierunek ten reprezentują filozofowie, literaci, kulturoznawcy i esteci, a nie prawnicy, politolodzy i specjaliści od stosunków międzynarodowych. Stąd mało znajdujemy tutaj pism poświęconych polityce i myśli politycznej sensu stricto. Dlatego pojawia się konieczność wydobywania refleksji politycznej spod natłoku innych myśli. Ogólnie rzec można, że przedstawiciele tego kierunku, tworząc współczesną kulturę, kreują pewne spojrzenie na politykę, lecz samą polityką zajmują się incydentalnie i marginalnie. Stąd też różne znane nam charakterystyki postmodernistycznej myśli politycznej, szczególnie teorii stosunków międzynarodowych, więcej miejsca poświęcają filozoficznemu podglebiu tej narracji, niż konkretnym rozważaniom na temat polityki i myśli politycznej1.
Postmoderniści mają awersję do słowa naród, stanowiącego najważniejszą z form tradycyjnego życia wspólnotowego. W dodatku większość swoich tekstów piszą w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, gdy w świecie anglosaskim (ale nie tylko) triumfuje kosmopolityczny neoliberalizm i zawzięcie krytykowany jest protekcjonizm ekonomiczny. W Europie mamy Europejską Wspólnotę Gospodarczą i zanikają granice celne. Postmoderniści piszą pamiętając jeszcze II wojnę światową i – słusznie czy niesłusznie – zbrodnie nazistowskie kojarzą z nacjonalizmem. Dostrzegają, że w okresie zimnej wojny świat podzielił się na dwa bloki ideologiczne, gdzie ideologie ważyły więcej niż czynniki narodowe. Na zachodzie homogeniczna dotąd tożsamość narodowa jest niszczona przez postulaty rozmaitych mniejszości: feministek, LGBT, mniejszości etnicznych. W Stanach Zjednoczonych i ex-koloniach brytyjskich mamy tzw. indygenizm, czyli renesans kultur przedkolumbijskich i przedkolonialnych (Indianie, Maorysi itd.). Pojawia się także moda na tzw. wielokulturowość. Najpierw w literaturze amerykańskiej, a po niej w innych krajach2.
W literaturze politologicznej zwrócono uwagę, że szczególnie w Europie mamy wtenczas głębokie przemodelowanie państwa. Nowoczesne państwo narodowe było zbudowane jako kontynuacja suwerennych państw monarchicznych powstających w Europie między XVI a XVII wiekiem, w myśl założeń legizmu opisanego przez Jeana Bodina. Były to państwa górujące nad powstającymi wtenczas narodami, z dość odległymi od ludu instytucjami, na które poddani nie mieli najmniejszego wpływu. Rewolucja Francuska doprowadziła do zdemokratyzowania państwa, zastępując suwerennego monarchę suwerennym narodem obywateli, którzy rządzili państwem za pomocą wybieranego przez siebie parlamentu (zasada reprezentacji)3. Wraz z demokratyzacją i rewolucją demograficzną zbiór pojedynczych obywateli przekształcił narody w wielkie masy, zorganizowane w związki zawodowe, partie, stowarzyszenia i inne grupy. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku te pozapaństwowe struktury stały się poważnymi graczami, reprezentującymi wielkie masy wyborców i silne lobbies. Rządy przestały sterować państwem, ufne w większość parlamentarną, lecz zostały zmuszone do pertraktowania z tymi bytami pozapaństwowymi, układania się z nimi itd. Parlamenty przestały same kształtować prawo, gdyż jego istoty szukano w konsensusie pomiędzy organizacjami a rządem. Parlament tylko uchwalał przyniesione mu z zewnątrz ustawy, w tenże sposób uzgodnione.
Tak oto rodzi się podstawa polityki postmodernistycznej: polityka konsensualna pomiędzy grupami między sobą i grupami a rządem („neokorporacjonizm”). Masy żądają przy okazji państwa socjalnego i bezpośredniego wpływania na ustawodawstwa (referenda) lub za pomocą swoich grup lobbystycznych4. Pojawiły się wpływowe NGO-sy. Państwo utraciło suwerenność wewnętrzną na rzecz konsensualności. Równocześnie neoliberalna polityka doprowadziła do akumulacji kapitału i rozrostu międzynarodowych korporacji, szczególnie finansowych, które coraz bardziej zaczynały wpływać na politykę prowadzoną przez państwa narodowe.
W literaturze i mediach coraz więcej mówi się i pisze o słabnięciu instytucji tradycyjnego państwa narodowego5. Zwraca na ten fakt uwagę postmodernista Jean-François Lyotard, twierdząc, że obumieranie państwa narodowego wynika z postępu technicznego i globalizacji. W ich wyniku władza wypada z rąk polityków państw narodowych i przechodzi w ręce technokratów i wielkich koncernów. Filozof nie komentuje, czy to dobrze, czy źle. Konstatuje sam fakt empiryczny. W Kondycji ponowoczesnej (1979) czytamy:
(…) funkcje regulacji, a więc reprodukcji, są i będą coraz bardziej wycofywane z gestii administratorów i będą powierzane automatom. Staje się i będzie się stawać czymś bardzo ważnym, by dysponować informacjami, które automaty będą musiały mieć w pamięci, żeby mogły być podjęte właściwe decyzje. Dysponowanie informacjami jest i będzie w gestii wszelkiego rodzaju ekspertów. Klasą rządzącą jest i będzie klasa decydentów. Już teraz nie stanowi jej tradycyjna klasa polityczna, ale złożona warstwa, składająca się z szefów przedsiębiorstw, wysokich funkcjonariuszy, przewodniczących wielkich organizacji zawodowych, związkowych, politycznych, wyznaniowych. (…) dawny układ polaryzacji, ukształtowany przez państwa narodowe, partie, grupy zawodowe, historyczne instytucje i tradycje traci swoją siłę przyciągania6.
Generalnie postmoderniści z wielką radością wpisują się w dominującą obecnie narrację przeciwko państwom narodowym. Tradycyjna wspólnota narodowa (État-Nation) kojarzy się anarchizującemu Michelowi Foucaultowi wyłącznie z centralizmem i dominacją nad ludźmi, jak również z ksenofobią i nietolerancją, ponieważ oparta jest na narodowym micie, wedle którego ludzi dzielimy wedle kategorii my-oni (obcy), nawet jeśli francuski nacjonalizm nigdy nie miał charakteru etnicznego, lecz obywatelski7. Jak to u Foucaulta bywa, mamy u niego silną krytykę, lecz nie znajdujemy żadnej koncepcji alternatywnej dla tradycyjnego europejskiego państwa narodowego.
Zdecydowanie ostrzej o państwie narodowym wypowiada się Zygmunt Bauman, który w młodości miał zatargi na tle narodowościowym z polskimi nacjonalistami i polską administracją sanacyjnej II Rzeczpospolitej. Stąd państwo narodowe kojarzy się Baumanowi z nienawiścią do obcego, do pochodzącego z innej nacji, a ostatecznie z Holokaustem, w którym wymordowano kilka milionów członków jego własnego narodu8. Zapewne nie pomylimy się przypuszczając, że to właśnie wstręt do nacjonalizmów i państw narodowych pchnął go w objęcia głoszącego internacjonalizm stalinizmu, ponieważ marksizm-leninizm nie znał antysemityzmu i odrzucał wszelki nacjonalizm jako motyw burżuazyjny. Charakterystyczne, że Bauman był jedną z pierwszych ofiar destalinizacji w Wojsku Polskim, gdyż już w 1953 roku usunięto go z armii. W latach sześćdziesiątych, gdy trwała intensywna polonizacja PRL i przywracanie Polsce charakteru państwa narodowego (mimo komunistycznej oficjalnej ideologii), zaczął współpracować z liberalnymi rewizjonistami wewnątrz partii, głównie żydowskiego pochodzenia. W 1968 roku został usunięty z Uniwersytetu Warszawskiego i na fali czystki antyżydowskiej przeprowadzonej przez Władysława Gomułkę wyemigrował do Izraela, lecz zrażony tamtejszym nacjonalizmem syjonistycznym, trzy lata później osiedlił się w Wielkiej Brytanii. Słowem, mamy tutaj kosmopolitę idealnego, który w narodach i państwach narodowych widzi wyłącznie źródło prześladowań etnicznych.
Postmoderniści-politolodzy zajmujący się stosunkami międzynarodowymi, żywią głęboką fobię nie tylko do państwa narodowego, ale i samego pojęcia suwerenności i sztywnych granic państwowych, które narodziły się wraz z nowożytnym państwem suwerennym9. Ulubionym ich motywem jest kwestionowanie sensu istnienia granic państwowych w obliczu milionowych mas uchodźców zmierzających do Europy lub Stanów Zjednoczonych. Bardzo często znajdujemy w tym nurcie porównania obozów dla uchodźców z obozami koncentracyjnymi, szczególnie z Oświęcimiem10, co zresztą jest zupełną aberracją, szczególnie dla Polaków, których wielu krewnych zginęło w niemieckich obozach masowej zagłady.
Mamy pośród postmodernistów głęboką niechęć czy wręcz fobię do państw narodowych, ale co w ich miejsce? Znajdujemy w ich pismach dwie konkurencyjne i sprzeczne ze sobą koncepcje organizacji świata po zaniknięciu państw narodowych:
A. Koncepcja amerykańska. Programowa nieufność postmodernistów do wszystkich ideologii („metanarracje”) powodowała, że część z nich uważała narzucanie zachodniej demokracji, liberalizmu i praw człowieka całemu światu za formę ideologicznego imperializmu. Inni ludzie mają prawo żyć wedle swoich tradycyjnych sposobów egzystencji, skupieni wokół swoich wartości. Dlatego też Richard Rorty, który bronił liberalnej demokracji w Stanach Zjednoczonych przed prawdą rzekomo prowadzącą do form autorytarnych, równocześnie sprzeciwiał się eksportowi tego systemu politycznego do innych cywilizacji. Uważał liberalną demokrację za produkt bogatego Zachodu, który nie chce już się bić i walczyć o żadne idee, lecz wyłącznie w spokoju jeść11. Konsekwentnie, zasady liberalizmu, demokracji i praw człowieka wyłącznie ludziom z Zachodu wydają się mieć charakter uniwersalny. Udzielamy prawa korzystania z tych zasad wszystkim tym, którzy do nas przybyli i u nas mieszkają, żądamy, aby mieszkając z nami, je szanowali, ale nie wtrącamy się w sprawy wewnętrzne Chin, Indii czy Tanzanii. Tamte ludy mają prawo ich nie znać i nie respektować, nie rozumieć ich charakteru i sensu. Rorty pisze to wyraźnie omawiając problem praw człowieka i przyrodzonej godności ludzkiej, tak szanowanych przez świat zachodni:
Na zakończenie chciałbym rozważyć dwie wątpliwości dotyczące mojego wywodu. Pierwsza wyraża się w tym, że, jak mi się wydaje, odnalezione w lesie zabłąkane dziecko, ocalałe z rzezi narodu, któremu zburzono świątynie i spalono księgi, nie ma udziału w ludzkiej godności. Tak jest w istocie, jednak nie wynika stąd, że owo dziecko można potraktować jak zwierzę. Należy bowiem do tradycji naszej społeczności, aby obcą istotę, całkowicie odartą z godności, wziąć pod opiekę, „przyodziać w godność”. Ten judeo-chrześcijański element naszej tradycji z wdzięcznością przywołują tacy ateiści jak ja12.
W tym sensie można powiedzieć, że postmodernistyczną wizję pluralizmu kultur i wielości form politycznych wyraża znana praca Samuela Huntingtona Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego (1996)13, choć nic nam nie wiadomo, aby ten wybitny teoretyk stosunków międzynarodowych miał z postmodernizmem cokolwiek wspólnego. Na zakończenie dodajmy, że wyrażane przez Rorty’ego w latach osiemdziesiątych wątpliwości co do narzucania całemu światu amerykańskich wartości liberalno-demokratycznych stanowiły słabo zawoalowaną krytykę polityki zagranicznej Ronalda Reagana, który niósł całemu światu demokrację, liberalizm i prawa człowieka.
B. Koncepcja europejska. W innym kierunku poszli postmoderniści europejscy. Wielu z nich, na czele z Jacquesem Derridą, w miejsce tradycyjnych państw narodowych chciałoby powołać nową wspólnotę kosmopolityczną, otwartą na innych i obcych, wielonarodową i wielokulturową. Miałaby nią być wspólnota europejska, złożona z dotychczasowych narodów, mocno przemieszanych i przetasowanych etnicznie dzięki imigracji zarobkowej, a także z powodu milionów imigrantów docierających do Europy z Trzeciego Świata. Nowa wspólnota może się narodzić jedynie na grobie idei narodu i państwa narodowego. Nie może być kulturowo jednolita, homogeniczna. Winna być wielonarodowa, wieloreligijna i wielorasowa14. W jeszcze szerszym aspekcie, pisze Derrida, byłby to dopiero pierwszy krok integracyjny. Ostatecznie chodzi o wspólnotę ogólnoludzką, o „nową międzynarodówkę”, wykraczającą „poza suwerenność państw i państw-widm”, tak aby poddać wszystkie dotychczasowe państwa jurysdykcji zmuszającej je do stworzenia demokracji i obrony praw człowieka15. To jednak daleka przyszłość. Zachodni postmoderniści generalnie popierają wizję zjednoczonej i kosmopolitycznej Europy, co czyni z nich zwolenników Unii Europejskiej i zajadłych euroentuzjastów.
Awersja do narodów i państw narodowych miewa różne źródła: żydowskie, marksistowskie, faszystowskie, imperialne. Te pierwsze dominują u Baumana. Także z sympatią patrzący na marksizm Derrida pisze o „wstręcie do wspólnoty. Samo słowo przyprawia mnie o mdłości”16. Nie przeszkadza to jednak temu pochodzącemu z zasymilowanej rodziny francuskich Żydów z Algieru filozofowi permanentnie przeżywać swoje własne żydostwo i fakt rytualnego obrzezania w niemowlęctwie jako czegoś wyjątkowego, mistycznego, czyniącego zeń członka ludu wybranego przez Boga (choć w istnienie Jahwe nie wierzy)17. Podobny wstręt do narodu i państwa narodowego wyraża Maurice Blanchot w formule „negatywnej wspólnoty, której jedyną więzią jest brak więzi”, gdzie „wspólnota zawiązuje się poza wszelkimi uwarunkowaniami kulturowymi i wykracza poza kategorię narodu”18. Nie byłoby w tej myśli nic sensacyjnego, gdyby nie fakt, że Blanchot to przedwojenny faszyzujący aktywista Młodej Prawicy, pisujący w radykalnych periodykach i dopiero w 1968 roku nawrócony na skrajną lewicowość. Zresztą przedwojenny faszysta i powojenny goszysta wykazują w tej akurat kwestii łączność. Blanchot negował naród i państwo narodowe już w latach trzydziestych, propagując wizję antykapitalistycznego i paneuropejskiego faszyzmu pod przywództwem Adolfa Hitlera. Dlatego trudno tutaj mówić o całkowitym zerwaniu, a raczej o jego przejściu z jednego obozu antynacjonalistycznego do innego.
Na koniec zauważmy jedną charakterystyczną dla postmodernistów postawę. Są oni radykalnymi krytykami triumfującego anglosaskiego neoliberalizmu, który – dosłownie od jednej interwencji militarnej do następnej w epoce rządów amerykańskich neokonserwatystów – prowadzi do ustanowienia panowania międzynarodowego kapitału nad światem, neokolonizacji, czynienia ze słabszych państw rynków zbytu i miejsca importu tanich surowców, a także do przymusowej westernizacji tamtejszych społeczeństw19. Stąd głośna krytyka Derridy amerykańskiej agresji na Irak w 2003 roku pod pretekstem ukrywanej tam rzekomo broni chemicznej i walki z „państwami zbójeckimi”. Mowa o pojęciu wymyślonym i używanym przez neokonserwatystów skupionych wokół George’a Busha do uzasadnienia ekspedycji przeciwko Irakowi20. Stąd też krytyka postmodernistycznego politologia Didiera Bigo całej amerykańskiej „wojny z terroryzmem” w postaci ataku na Afganistan i przetrzymywania całymi latami, bez wyroku sądowego, domniemanych talibów i członków Al-Kaidy w bazie Guantanamo na Kubie. Dzieje się to wszystko rzekomo dla obrony demokracji i wolności całego świata21. Wreszcie mamy znaną pracę Michela Dillona i Juliana Reida na temat amerykańskich wojen „biopolitycznych”, których celem nie jest proste podbicie czy kolonizacja innych państw, jak zwykle było dotychczas, lecz gigantyczny projekt zmiany sposobu życia i świadomości podbijanych, aby porzucili swoje tradycyjne idee i wartości. Celem kolejnych agresji jest uczynienie ze wszystkich ludów i narodów świata „Amerykanów”, wraz z ich liberalno-demokratycznymi wartościami politycznymi i wolnym rynkiem jako zasadą ekonomiczną. Taki jest cel amerykańskich „akcji humanitarnych” i wojen z państwami „osi zła”. Nakazuje to postmodernistom przemyśleć istotę terroryzmu islamskiego, który w istocie okazuje się być partyzantką ludów militarnie słabszych przeciwko amerykańskiemu globalizmowi22.
Jakkolwiek można zgodzić się z postmodernistyczną krytyką amerykańskiego imperializmu, która w wielu aspektach bliska jest także autorowi niniejszego tekstu, to trudno zaakceptować ogólną wizję polityki postmodernistycznej. Państwo narodowe, granice państwowe, tożsamość i tradycja stanowią dla nas wielką wartość. Istotą postmodernizmu jest przede wszystkim absolutny nihilizm. Nie ma narodu, nie ma państwa, nie ma tożsamości (dlatego przy okazji nie ma także i procesu przymusowej westernizacji). Wszystko jest relatywne i płynne, globalne i kosmopolityczne. Ta wizja świata jest przerażająca, ponieważ zionie wewnętrzną pustką, a jedynym celem życia staje się przyjemność i konsumpcja. To ideologia Zmierzchu Zachodu.
„Postmodernistyczna wizja świata jest przerażająca, ponieważ zionie wewnętrzną pustką, a jedynym celem życia staje się przyjemność i konsumpcja”.
Adam Wielomski
1 R. Devetak, Postmodernizm [in:] S. Burchill (red.), Teorie stosunków międzynarodowych, Warszawa 2006, s. 234-68; R. Beardsworth, Cosmopolitianism and International Relations Theory, Cambridge 2011, s. 173-98; S. Żukowski, Kosmopolityzm w teorii kwantowego postmodernizmu. Nowa perspektywa badawcza w nauce o stosunkach międzynarodowych, Warszawa 2013, s. 101-62.
2 M. Elbaz, D. Helly, Modernité et postmodernité des identités nationales, „Anthropologie et Sociétés”, 1995, t. XIX, nr 3, s. 21-29; P. Imbert, État-Nation, canon littéraire, conscience de l’exclusion et postmodernité, „Études Littéraires”, 2001, t. XXXIII, nr 1, s. 55–76.
3 J. Almoguera Carreres, La legitimación en la era de la postmodernidad, „Doxa”, 1994, nr 15/16, s. 296-301; J.-F. Thuot, Déclin de l’État et formes postmodernes de la démocratie, „Politique Sociétés”, 1994, nr 26, s. 78-85.
4 J. Almoguera Carreres, La legitimación en la era…, s. 301-06; J.-F. Thuot, Déclin de l’État…, s. 85-100.
5 Np. I. Popiuk-Rysińska, Uczestnicy stosunków międzynarodowych, ich interesy i oddziaływania [in:] E. Haliżak, R. Kuźniar (red.), Stosunki międzynarodowe. Geneza, struktura, dynamika, Warszawa 2006, s. 91‒94; S. Bieleń, Polityka w stosunkach międzynarodowych, Warszawa 2010, s. 95‒152; idem, Turbulence in the Post-Cold War Era, Warszawa 2021, s. 34-58; P. Ostaszewski, Międzynarodowe stosunki polityczne, Warszawa 2010, s. 11-68.
6 J.-F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna, raport o stanie wiedzy, Warszawa 1997 [1979], s. 57-58.
7 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa, Warszawa 1998 [1976], s. 216-36.
8 Z. Bauman, Nowoczesność i Zagłada, Warszawa 1992 [1989], s. 84-94.
9 R.K. Ashley, Living on Border Lines: Man, Poststructuralism and War [in:] J. Der Derian, M.J. Shapiro (red.), International/Intertextual Relations. Postmodern Reading of World Politics, Massachusetts 1989, s. 259-320; R.B.J. Walker, Inside/Outside. International Relations as Political Theory, Cambridge 1993; G. Madison, Visages de la postmodernité, „Etudes Littéraires ”, 1994, t. XXVII, nr 1, s. 118-19; L. Deshaies, G. Sénécal, Postmodernité et territoire: vers de nouvelles territorialités?, „Cahiers de Géographie du Québec”, 1997, t. XLI, nr 114, 1997, s. 279–283; J. Hasse, S. Malecek, Postmodernismus und Poststruktualismus in der Geographie: Einleitung zum Themenheft, „Geographica Helvetica”, 2000, nr 2, s. 105-07.
10 J. Edkins, Sovereign Power, Zones of Indistinction and the Camp, „Alternatives”, 2000, t. XXV, nr 1, s. 18-19; G. Agamben, Wspólnota, która nadchodzi [2008], PDF na stronie internetowej mirror.anarhija.net [dostęp: 7.06.2021].
11 R. Rorty, Postmodernistyczny liberalizm mieszczański [1983] [in:] R. Nycz (red.), Postmodernizm. Antologia przekładów, Kraków 1997, s. 111.
12 R. Rorty, Pragmatyzm i filozofia post-nietzscheańska [1991] [in:] R. Nycz (red.), Postmodernizm, op.cit., s. 117.
13 S. Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Warszawa 1997 [1996].
14 T. Sławek, Żaglowiec, czyli przeciw swojskości, Katowice 2006, s. 146-58.
15 M. Krzykawski, Inne i wspólne. Trzydzieści pięć lat francuskiej filozofii, Warszawa 2017, s. 79-85.
16 Cyt. za: ibidem, s. 19.
17 J. Derrida, Le dernier des Juifs, Paris 2014; idem, Obrzezania [in:] idem, G. Bennington, Jacques Derrida, Warszawa 2009, s. 121-28.
18 M. Krzykawski, Inne i wspólne, op. cit., s. 58, 61.
19 Przegląd literatury postmodernistycznej krytycznej wobec neoliberalizmu oferuje R. Habermeier, Neuere Literatur über den neoliberalen Dschungel, „Hitotsubashi Journal of Social Studies”, 2008, t. XL, nr 1, s. 81-99.
20 J. Derrida, Voyous: deux essais sur la raison, Paris 2003.
21 D. Bigo, Au nom du 11 septembre… Les démocraties à l’épreuve de l’antiterrorisme, coordonné avec Thomas Deltombe et Laurent Bonelli, Paris 2008; idem, Will the democratic debate over contreterrorism gain the edge in battle? [2015], na opendemocracy.net [dostęp: 7.06.2021].
22 M. Dillon, J. Reid, The Liberal Way of War. Killing to Make Life Live, London 2009.
Dziękujemy za zainteresowanie naszym czasopismem. Liczymy na wsparcie informacyjne: Państwa komentarze i polemikę z naszymi tekstami oraz nadsyłanie własnych artykułów. Można nas również wpierać materialnie.
Dane do przelewów:
Instytut Badawczy Pro Vita Bona
BGŻ BNP PARIBAS, Warszawa
Nr konta: 79160014621841495000000001
Dane do przelewów zagranicznych:
PL79160014621841495000000001
SWIFT: PPABPLPK
Add a Comment