RK_15-17

Marynarka wojenna Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej

Po 1945 roku Flota Stanów Zjednoczonych objęła niepodzielne panowaniem nad morzami i oceanami świata, przejmując berło królewskie od Royal Navy. Nawet w szczytowym okresie swego rozwoju (przełom lat 70./80. minionego stulecia) Flota Radziecka dowodzona przez „czerwonego Tirpitza” – admirała Sergieja Gorszkowa nie mogła być uznana za w pełni równorzędnego przeciwnika. Obecnie, gdy dobiegł kresu wieszczony przez proroka neoliberalizmu Francisa Fukuyamę „koniec historii”, Amerykanom wyrósł groźny konkurent. Marynarka Wojenna Chińskiej Republiki Ludowej tonażowo ustępuje jeszcze Amerykanom, ale w liczbie okrętów przewyższa już ich zasoby. Budzi to w Pentagonie spore obawy. Nie są one bezzasadne.

Początki marynarki wojennej Chińskiej Republiki Ludowej były więcej niż skromne. Nieliczne okręty, jakie były w posiadaniu chińskiego rządu nacjonalistycznego pod przywództwem Czang Kaj-szeka były obsadzone przez załogi wierne temu przywódcy i wraz z nim ewakuowały się na Tajwan. Mao Zedong zapowiadał wprawdzie buńczucznie budowę „potężnej floty” już w 1949 roku, ale w owym czasie były to tylko propagandowe slogany. W pierwszej dekadzie lat 50. minionego stulecia z pomocą radzieckich specjalistów zbudowano podstawy logistyczne sił morskich – bazy oraz stocznie. Utworzono Akademię Marynarki oraz przejęto od strony radzieckiej pierwsze nowe okręty – jednostki niewielkie i raczej przybrzeżne, jak ścigacze torpedowe, dozorowce oraz trałowce. Kamieniem milowym w rozwoju marynarki wojennej Chin Ludowych było rozpoczęcie u progu lat 60. XX wieku budowy serii niszczycieli na podstawie radzieckiej licencji wywodzącej się z typu KOTLIN. Warto w tym miejscu wspomnieć, że jednostka tego typu służyła w polskiej flocie w latach 1970-1986 jako ORP Warszawa. Wprawdzie konflikt na linii Moskwa-Pekin utrudnił pracę chińskim stoczniowcom, ale ostatecznie udało się wybudować 17 jednostek tego typu, które (wielokrotnie modernizowane) aż do lat 90. XX wieku uchodziły za kościec floty ChRL. Maoistowska rewolucja kulturalna dość łagodnie obeszła się z siłami morskimi. Skala czystek i szykan była tu mniejsza niż w wojskach lądowych. Mimo to wojna z Wietnamem w 1978 roku ujawniła skalę zaniedbań i woluntaryzmu sił zbrojnych ChRL w całej rozciągłości. Dotyczyło to także ich morskiego komponentu. Sytuacja uległa normalizacji wraz z przejęciem władzy przez Deng Xiaopinga, który także po swej dymisji ze stanowisk partyjnych i państwowych w 1987 roku zachował stanowisko przewodniczącego Centralnej Komisji Wojskowej i to on nadał reformom Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej tempa, które miało z niej uczynić drugą obecnie potęgę militarną na świecie.

W 1982 roku stanowisko naczelnego dowódcy Marynarki Wojennej ChRL objął admirał Liu Huaqing (piastował je do 1988 r.), uchodzący za ojca współczesnej potęgi morskiej Państwa Środka. Admirał Huaqing był nie tylko niestrudzonym organizatorem, ale także wizjonerem, który dokonał projekcji rozwoju sil morskich ChRL aż po połowę XXI stulecia! Przewidywał on rozwój podległego mu rodzaju sił zbrojnych w trzech etapach. Pierwszy z nich (do roku 2000) miał uczynić z Marynarki Wojennej ChRL flotę pełnomorską, zdolną do kontrolowania akwenów między wybrzeżem chińskim a tzw. Pierwszym Łańcuchem Wysp czyli od Tajwanu po Borneo). W etapie II (lata 2000–2020) siły morskie Armii Ludowo-Wyzwoleńczej miały być zdolne do kontrolowania akwenu zachodniego Pacyfiku po tzw. II Łańcuch Wysp (od macierzystych Wysp Japońskich po Nową Gwineę). Natomiast w III etapie (po 2020 roku, a do 2040) Marynarka Wojenna ChRL miała stać się flotą w pełni oceaniczną, zdolną do stawienia czoła US Navy i siłom morskim jej sojuszników.

Plan ten jest realizowany od lat z żelazną konsekwencją i jest szansa, że potencjał oceaniczny flota chińska osiągnie 10 do 15 lat wcześniej niż zakładał admirał Huaqing. Początkowo władze chińskie miały zamiar dokonać skoku technologicznego z pomocą państw zachodnich. Po konflikcie falklandzkim czyniono starania, by pozyskać od Francji technologie związane ze słynnymi pociskami rakietowymi „Exocet”. Ponieważ Zachód w tym czasie postrzegał Pekin przez pryzmat rywala ZSRR, pewne elementy tej nowoczesnej technologii udało się pozyskać. Jednak wydarzenia na Placu Niebiańskiego Pokoju w 1989 roku, stłumienie przez chińskie władze prozachodnich protestów, znacznie tę współpracę ograniczyły. Rząd ChRL musiał dokonać modernizacji floty za pomocą importu technologii radzieckiej, obejmującej zarówno myśl techniczną, jak i gotowe okręty. Pod koniec XX wieku w stoczniach rosyjskich złożono zamówienia na niszczyciele typu „Sovremiennyj” oraz konwencjonalne okręty podwodne typu „Kilo”. Niszczyciele w liczbie 4 jednostek zasiliły flotę chińską w latach 1999–2006 i – co ciekawe – w połowie drugiej dekady obecnego stulecia przezbrojono ich systemy rakietowe na broń najnowszej generacji rodzimej produkcji. Wspomniane wyżej okręty podwodne, których Rosjanie dostarczyli chińskiej marynarce w liczbie 12, uchodzą po dziś dzień za nowoczesne i stały się podstawą gruntownej modernizacji konwencjonalnej floty podwodnej ChRL.

Jednak przełomowym momentem dla przyszłości floty Chin Ludowych było wejście do ekskluzywnego klubu państw posiadających w swych siłach morskich lotniskowce. Należy w tym miejscu wspomnieć, że admirał Huaqing już w latach 80. minionego stulecia wyrażał pogląd o konieczności utworzenia zespołu lotniskowców, gdyż tylko w ten sposób będzie można doprowadzić do równowagi flot USA i ChRL. Jednak droga ku temu okazała się trudniejsza, niż początkowo sądzono. W 1988 roku pozyskano kadłub wycofanego ze służby australijskiego lotniskowca HMAS Melbourne. Dokładne oględziny tej jednostki dokonane przez chińskich specjalistów upewniły Centralną Komisję Wojskową w przekonaniu, że budowa własnego okrętu tej klasy przekracza jeszcze możliwości chińskiego przemysłu stoczniowego. Rozpad ZSRR sprawił, że na pochylniach w Rosji oraz na Ukrainie znajdowało się wiele niedokończonych okrętów, w tym dwa lotniskowce. Prywatny chiński biznesmen Chong Lot odkupił w 2000 roku od Ukrainy kadłub przyszłego lotniskowca Variag budowanego swego czasu dla floty radzieckiej. Oficjalnie miał on być dokończony jako… pływające kasyno w Makau. Po prawie dwuletnich perypetiach kadłub holowany do Chin wokół Afryki dotarł do stoczni marynarki wojennej w Dalian. Ponad 8 lat trwała jego dalsza budowa, dokończona przy współudziale specjalistów floty rosyjskiej. Dopiero w 2011 roku lotniskowiec już pod chińską banderą i nazwą Liaoning wyruszył na pierwsze próby morskie. Jakkolwiek otrzymał pełne wyposażenie lotnicze, którego głównym komponentem jest 26 samolotów myśliwsko-szturmowych J-15 (chińska wersja SU-33, którego plany Pekin otrzymał od władz ukraińskich), obecnie testy przechodzi najnowszy chiński samolot tego typu J-31, będący chińską odpowiedzią na amerykański F-35, to jednak Liaoning traktowany jest przez dowództwo marynarki wojennej ChRL jako jednostka szkolna. Ale już z końcem 2013 r. położono w tej samej stoczni w Dalian stępkę pod kolejny lotniskowiec, będący ulepszoną wersją rosyjskiego pierwowzoru. Shandong, bo takie imię otrzymał obecny flagowiec floty chińskiej, wszedł do służby już z końcem 2019 roku, co jest doskonałym wynikiem. Dla porównania, brytyjski najnowszy lotniskowiec Queen Elizabeth był budowany prawie 8 lat! Kolejny lotniskowiec określany jako 003 ma wejść do służby w 2023 roku. Planowana jest budowa dwóch dalszych jednostek z napędem nuklearnym, które mają osiągnąć gotowość bojową w latach 2027-2028. Z tak potężną grupa uderzeniową marynarka chińska w ciągu paru lat zrównoważy potencjałem flotę Pacyfiku US Navy. Obecnie we flocie chińskiej służy 300 000 oficerów, podoficerów i marynarzy. Oprócz dwóch lotniskowców w skład sił nawodnych marynarki wojennej ChRL wchodzą 4 duże okręty desantowe (mogące służyć jako pływające lądowiska dla kilkunastu helikopterów każdy), 28 niszczycieli, 44 fregaty i 32 korwety. W zdecydowanej większości są to okręty nowoczesne w pełni dostosowane do współczesnych wymogów wojny morskiej. Na szczególną uwagę zasługują 3 najnowsze niszczyciele (5 dalszych jest w budowie) typu 055. Okręty te – przez specjalistów amerykańskich uznawane nawet za krążowniki rakietowe, miały być odpowiedzią na amerykańskie jednostki tej klasy określane jako CGX. Problem w tym, że program ten został ze względów finansowych zawieszony za czasów administracji prezydenta Baracka Obamy. Tak więc – w niektórych obszarach – marynarka Chin Ludowych już dziś wyprzedza US Navy. Chińskie siły podwodne liczą łącznie 59 okrętów. Siedem spośród nich to okręty o napędzie nuklearnym z pociskami balistycznymi na pokładzie. W chwili obecnej w budowie znajduje się 6 dalszych okrętów tej klasy typu 096, pierwszy z nich powinien wejść do służby jeszcze w tym roku. Flotylla podwodnych okrętów nuklearnych z konwencjonalnym uzbrojeniem torpedowym liczy 7 jednostek, a konwencjonalnych okrętów podwodnych marynarka wojenna ChRL posiada 46. W zdecydowanej większości są to jednostki nowoczesne zdolne do działań oceanicznych. Należy zwrócić uwagę na fakt, że siły te mogą być uzupełnione przez niektóre jednostki chińskiej straży ochrony wybrzeża. Jej większe jednostki w liczbie kilkudziesięciu okrętów dysponują uzbrojeniem rakietowym. Ale nawet nie wliczając ich do stanu marynarki wojennej ChRL jest ona obecnie najliczniejsza na świecie. W służbie znajduje się obecnie 350 okrętów wobec 293, jakimi dysponuje US Navy, jakkolwiek nadal ta druga uchodzi za flotę dysponującą największym potencjałem bojowym. Chińskie lotnictwo morskie liczy ponad 700 maszyn bojowych (samolotów i helikopterów), a korpus piechoty morskiej podlegający również dowództwu marynarki liczy 20 000 oficerów i żołnierzy. Dowódcą marynarki wojennej ChRL jest obecnie admirał Dong Jung, a jego zastępcą (komisarzem) ds. politycznych admirał Qin Shengxiang. Organizacyjnie marynarka wojenna Chin Ludowych dzieli się na 3 związki operacyjne: Flotę Północną z siedzibą w Qingdao, Flotę Wschodnia bazowaną w Ningbo oraz Flotę Południową dyslokowaną w Zhanjiang. Oczywiście wymienione wyżej porty to bazy główne tych flot, oprócz tego każda z nich dysponuje jeszcze kilkoma mniejszymi ośrodkami wsparcia logistycznego na terenie ich działania. Niewiadomą pozostaje stopień wyszkolenia czy raczej doskonałości rzemiosła wojenno-morskiego ze strony oficerów i marynarzy chińskich. Działania antypirackie u wybrzeży somalijskich to jednak – z całym szacunkiem – za mały i w dodatku asymetryczny wymiar działań. Trudno jednak sobie wyobrazić w siłach morskich Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej bunt covidowy na podobieństwo tego, jaki wiosną ubiegłego roku miał miejsce na pokładzie lotniskowca USSTheodore Roosevelt w amerykańskiej Flocie Pacyfiku.

Chińska Marynarka Wojenna jest w stanie, wspierana przez lądowe systemy i antydostępowe A2/AD (Anti-Access/Area Denial), całkowicie panować nad akwenem między macierzystym wybrzeżem a pierwszym łańcuchem wysp na zachodnim Pacyfiku. W opinii amerykańskich ekspertów, gdyby obecnie doszło do starcia ChRL-USA na tym akwenie (np. w konflikcie o Tajwan) siły amerykańskie najprawdopodobniej przegrałyby to starcie powietrzno-morskie, ponosząc wysokie straty. Co gorsza – w strefie zasięgu chińskich konwencjonalnych pocisków balistycznych są tzw. Sanktuaria, amerykańskie bazy, które do tej pory uchodziły za nietykalne w Japonii, Korei Południowej oraz na Guam. Według ekspertów amerykańskich szczególnym zagrożeniem dla nawodnych okrętów US Navy (lotniskowce!) mogą być antyokrętowe pociski balistyczne (Anti-Ship Ballistic Missile) DF-21 D. Pierwowzór tego pocisku balistycznego powstał już w 1991 roku i podlegał wielokrotnym konwersjom oraz modyfikacjom. Interesująca nas wersja oznaczona jest kryptonimem DF-21 D. Jego zasięg wynosi 1500 km, a ciężar konwencjonalnego ładunku wybuchowego to 600 kg, natomiast moc głowicy nuklearnej, w którą można go wyposażyć, wynosi do 500 kt. Są pewne sprzeczności co do dokładności rażenia celu, na który pocisk naprowadzany jest drogą satelitarną. Według jednych źródeł promień błędu wynosi 50 m, według innych tylko 10 m. Zatem prawdopodobieństwo trafienia w stosunkowo duży cel, jakim jest lotniskowiec, uznać należy za dosyć wysokie. Oczywiście ataki przeprowadzane za pomocą kilku czy kilkunastu tego rodzaju pocisków mogłyby zostać łatwo odparte przez antyrakietową obronę zespołów US Navy. Dlatego też stratedzy chińscy planują tzw. ataki saturacyjne, czyli jednorazowe uderzenia za pomocą kilkuset pocisków rakietowych różnej mocy odpalanych niemal równocześnie. W takiej sytuacji co najmniej kilkanaście pocisków mogłoby spenetrować obronę przeciwnika i dosięgnąć celów. Lotniskowiec jest okrętem na tyle wrażliwym, że trafienie nawet jednym pociskiem rakietowym, także o nieco mniejszej mocy niż DF-21 D, mogłoby spowodować jego zagładę. Eksperci amerykańscy już w 2009 r. alarmowali, że pociski te uniemożliwiają w zasadzie operowanie lotniskowców US Navy na zachód od pierwszego łańcucha wysp. Nie ulega wątpliwości, że od tego czasu chińscy specjaliści dokonali kolejnych ulepszeń i modyfikacji swego niezwykle groźnego oręża.

Kolejnym wyzwaniem stojącym przed flotą chińską jest zabezpieczenie kluczowych dla Pekinu szlaków żeglugowych między Zatoką Perską oraz trasą od Kanału Sueskiego przez Morze Czerwone i Cieśninę Malakka. Tu kluczowe może być stanowisko Indii, dysponujących także stosunkowo silną marynarką wojenną, zdolną kontrolować kluczowe akweny Oceanu Indyjskiego. Nie ulega wątpliwości, że stratedzy chińscy studiują nie tylko doświadczenia brytyjsko-niemieckiej rywalizacji na morzu z przełomu XIX i XX stulecia, ale także wnioski płynące z konfliktu amerykańsko-japońskiego doby II wojny światowej. Nie ulega raczej wątpliwości, że strona chińska nie będzie dążyć do starcia generalnego na obszarze centralnego Pacyfiku na wzór ataku na Pearl Harbor autorstwa admirała Yamamoto Isoroku. Chińczycy nie muszą się posuwać do tak ryzykownych przedsięwzięć. Po prostu USA nie są w stanie skutecznie odciąć Pekinu od dostaw surowców, nawet gdyby wywalczyły – co obecnie trudno sobie wyobrazić – pełne panowanie, także u chińskich wybrzeży. Jeżeli tylko Rosja zachowałaby w konflikcie Pekin-Waszyngton neutralność, Chinom nie grozi deficyt surowców strategicznych i żywności. A w potencjale stoczniowym Państwo Środka góruje dziś zdecydowanie nad USA. Dlatego Waszyngton robi wiele, by przeciągnąć Rosjan w tej rozgrywce na swoją stronę. Problem w tym, że rosyjscy analitycy uważają, że Chińczycy już tę rozgrywkę wygrali. Ale to zupełnie inna historia.

prof. Roman Kochnowski

Chińska Flota – nowa władczyni mórz?


Dziękujemy za zainteresowanie naszym czasopismem. Liczymy na wsparcie informacyjne: Państwa komentarze i polemikę z naszymi tekstami oraz nadsyłanie własnych artykułów. Można nas również wpierać materialnie.

Dane do przelewów:
Instytut Badawczy Pro Vita Bona
BGŻ BNP PARIBAS, Warszawa
Nr konta: 79160014621841495000000001

Dane do przelewów zagranicznych:
PL79160014621841495000000001
SWIFT: PPABPLPK

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *