Inwazja Rosji na Ukrainę oznacza definitywny koniec układu geostrategicznego, który panował od czasu zakończenia II wojny światowej. Niemieckie elity liczą na to, że wreszcie uda im się zbudować własne imperium europejskie. Czy może im się to udać?
Rozszyfrować Niemcy
Oddajemy do Państwa rąk kolejny numer naszego czasopisma poświęcony kwestii niemieckiej. Zobowiązani geopolitycznym testamentem Romana Dmowskiego uważamy ją za kluczową dla przetrwania Narodu i Państwa Polskiego. Stąd też postanowiliśmy wypełnić coraz bardziej widoczną lukę, jeśli chodzi o głębszy namysł nad tą sprawą w polskich ośrodkach opiniotwórczych. Lukę coraz bardziej niebezpieczną.
Dlaczego? Rok temu Klaus Schwab, założyciel Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, ogłosił Wielki Reset. Wbrew temu, co twierdzą niektórzy, nie kryje się za tym żaden projekt Komunizmu 2.0, marksizmu „kulturowego” czy też „antykulturowego”. Inspiracji tej agendy trzeba szukać zupełnie gdzieś indziej. Niebezpiecznie przejmuje on wiele tych samych założeń, które leżały u podstaw programu, który rozpoczął się także od Wielkiego Resetu, ale tego z 1933 r. Głównym założeniem hitlerowskiego Nowego Początku było darwinistyczne, naturalistyczne i neopogańskie założenie, że: „Dla wszystkich nie starczy”. Świat miał już wtedy stać na skraju załamania cywilizacyjnego, spowodowanego nadmierną konsumpcją, zużyciem surowców naturalnych i przeludnieniem. Niemcy mieli temu zaradzić, poprzez wprowadzenie nowego modelu społecznego, nowej ideologii i przede wszystkim – pozbycie się kilkudziesięciu milionów ludzi, którzy zostali uznani za zbędnych z rasowego punktu widzenia. Ten teutoński naród wybrany miał w ten sposób uratować ludzkość przed niechybną katastrofą.
Kiedy przyglądamy się uważnie programowi realizowanemu przez Klausa Schwaba, to widzimy rażące podobieństwa do tamtej antycywilizacyjnej agendy sprzed kilkudziesięciu lat. Nie, nie twierdzimy, że Schwab jest nazistą, że na biurku trzyma popiersie Adolfa Hitlera i Otto von Bismarcka, a wieczorami przebiera się w mundur oficera SS. Absolutnie nie! Rzecz w tym, że zasadniczo przyświeca mu ta sama idea: „Dla wszystkich nie starczy!”. Obwieszczona przez niego czwarta rewolucja przemysłowa, z triumfem sztucznej inteligencji i automatyzacji, ma zniszczyć większą część miejsc pracy. A to sprawi, że miliony ludzi staną się z ekonomicznego punktu widzenia zbędni… Tylko dla niektórych starczy miejsc pracy, zasobów naturalnych czy też przestrzeni życiowej. Więc lepiej, żeby ci przegrani w ogóle się nie urodzili… Stąd też uważamy, że za hasłami tzw. zrównoważonego rozwoju kryje się nic innego jak program depopulacji tej rzekomo bezwartościowej części ludzkości. Tylko wybrani załapią się na dobrodziejstwa czwartej rewolucji przemysłowej. I oni będą cieszyć się czystą planetą, która od czasu Wielkiego Resetu stopniowo jest oczyszczana, w ramach programu Zielonej Rekonwalescencji (Green Recovery). Program ten jest intensywnie wprowadzany przez Komisję Europejską.
Schwabowa agenda Wielkiego Resetu wyrasta z tego samego pnia co nazistowskie Niemcy. To świat po obwieszczonej przez Friedricha Nietzschego „śmierci Boga”, gdzie redukcjonizm naukowy egzystuje w dziwnym sojuszu z postmodernizmem, gdzie czwarta rewolucja przemysłowa ma się dokonać w połączeniu z agendą „głębokiej ekologii” i tzw. zrównoważonego rozwoju.
Nie dziwi to, jeśli się wie, że postmodernizm wywodzi się z filozofii niemieckiej, a konkretnie z pism Friedricha Nietzschego i Martina Heideggera. Przedstawił to Adam Wielomski w swoim tekście Niemieckie korzenie postmodernistycznej deprawacji. Postmodernizm co prawda bezpośrednio narodził się we Francji na fali kontestacji studenckiej z maja 1968 roku i w świecie anglosaskim nadano mu nawet nazwę French Theory, ale jego korzenie bezsprzecznie tkwią w Niemczech, o czym twórcy postmodernizmu otwarcie mówią. W interesującym nas kontekście kluczową sprawą jest to, że sam Heidegger uważał siebie za głównego filozofa narodowego socjalizmu, a Nietzsche, jak wiadomo, był dla nazistów ważnym punktem odniesienia, nawet jeśli w wielu punktach czytali go dość opacznie. Jedno jest pewne: obydwaj niemieccy filozofowie dokonali totalnej destrukcji kluczowych pojęć logocentrycznej tradycji, wywodzącej się z antycznej Grecji, która potem stała się podstawą łacińskiej Europy. W ten sposób otworzyli drogę dla totalnego Triumfu Woli silniejszych, którzy nie musieli już trzymać się żadnych obiektywnych ograniczeń krępujących ich „wolę mocy”.
O neopogańskich korzeniach nazizmu traktuje także tekst Bogumiła Grotta i Olgierda Grotta Przedhitlerowskie korzenie nazizmu, czyli dusza niemiecka w świetle filozofii i religioznawstwa. Jest to wstęp do wydanej przez nich książki pod tym samym tytułem. Wyraźnie pokazali oni, że proces sekularyzacji był w przedwojennych Niemczech dużo bardziej zaawansowany niż w pozostałych państwach Europy. Przybrał tam też inną formę – całkowite odrzucenie dziedzictwa europejskiego humanizmu i przeciwstawienie mu naturalizmu, darwinizmu społecznego, idei hierarchii ras i otwarcie wyznawanego kultu siły i przemocy. Niemcy, cywilizacyjnie opuściły wtedy Europę.
Propagowana przez Klausa Schwaba i związane z nim globalistyczne elity agenda także opiera się na naturalizmie, kulcie Matki Natury i neodarwinizmie, czego pokłosiem jest ich neomaltuzjanizm. To neopogańska agenda, która stroi się w piórka „wartości europejskich”. Odwoływanie się do nich przez jej twórców przypomina narrację narodowych socjalistów, którzy przecież także rzekomo bronili cywilizacji europejskiej przed licznymi zagrożeniami. W obu tych przypadkach „europejskość” nie ma nic wspólnego z tradycją europejskiego humanizmu, związanego z cywilizacją grecką, rzymską i łacińską!
W poprzednim numerze Nowoczesnej Myśli Narodowej publikowaliśmy fragment książki Andrzeja Krzystyniaka pt. Zagadki śląskiej duszy. Znalazły się w nim m.in. te oto ważkie słowa:
„Germański duch jest pozornie duchem triumfu, to duch przegranej. Ślązakom zwycięstwo mogła dać tylko Polska. Niemcy, które mamiły Ślązaków, były skazane na klęskę. Witać Niemców we wrześniu 1939 mogli tylko autodestrukcyjni samobójcy. Cieszyć się z ich terroru, to jakby nie móc się doczekać na ścięcie głowy przez kata. Gen samobójstwa nadal pozostał w germańskiej duszy… Jest arcymistrzem iluzji, obiecuje zawsze pełen triumf i nabiera miliony, lecz nigdy tak naprawdę nie dotrzymuje słowa. Przynosi cierpienie i klęskę”.
Czyż te słowa nie są trafnym opisem Schwabowej agendy tzw. zrównoważonego rozwoju? Czyż Europa kierowana niemiecką ręką z Davos i Brukseli nie weszła na drogę do zbiorowego samobójstwa? Uważamy, że tak i chcemy wszystkich przed tym ostrzec. Z dr. Andrzejem Krzystyniakiem, autorem także drugiej książki pt. Zwijanie polskości, planowaliśmy przeprowadzić wywiad do tego numeru czasopisma. Niestety stan zdrowia mu na to nie pozwolił. Pozostaje nam życzyć Mu powrotu do sił.
Motyw autodestruktywności niemieckiego ducha związany jest także z tekstem Tomasza Banysia, który w artykule Głupi jak Niemiec po szkodzie prześledził dążenia niemieckiego imperializmu do panowania w Europie Środkowo-Wschodniej. Zapoznając się bowiem z poczynaniami państwa niemieckiego na przestrzeni ostatnich 150 lat można śmiało nabrać przekonania, że niemieckie elity zupełnie nie znają się na strategii, a ich prawdziwą misją dziejową są: wyrugowanie państwa niemieckiego z mapy Europy oraz zadawanie cierpienia niezliczonym rzeszom ludzkim. Dlaczego? Fakty mówią same za siebie: chęć realizacji idei Mitteleuropy – w oderwaniu od globalnego układu sił spowodowała, że Niemcy okupili ten miraż utratą na rzecz II RP ziem zaboru pruskiego, a Europie zabrali 12 mln ludzkich istnień. Z kolei wolę stworzenia Lebensraumu przypłacili oddaniem Rzeczpospolitej ziem piastowskich, przy okazji „fundując” Europie ludobójstwo na skalę niespotykaną w historii ludzkości. W tej sytuacji aż strach pomyśleć, jakie konsekwencje będzie miał dla Niemiec ich najnowszy pomysł, czyli Europa Regionów (oficjalnie nazywana Unią Europejską) i ile cierpień przysporzyć może Polakom próba powtórnego rozbicia dzielnicowego (regionalizacji) III RP, której wielkim orędownikiem jest państwo niemieckie…
Mimo że ostatecznie Niemcom nie uda się zrealizować swojej wizji świata – jak zresztą zawsze do tej pory – to ich pycha pociągnie za sobą znowu wiele ofiar. Stąd też trzeba zrobić wszystko, by nie wpaść w ich pułapkę. Przestrzega przed tym również Magdalena Ziętek-Wielomska, która pisze wprost, że jedyną siłą, która jest w stanie rozbić w proch niemieckie ciągoty imperialne, są Chiny. I że tylko we współpracy z nimi możemy wyrwać się z niemieckiej pułapki. Takim rozwiązaniem na pewno nie jest Polexit, gdyż na to jesteśmy za słabi. W końcu Unia Europejska była sposobem Niemców na to, by odzyskać kontrolę nad byłymi terenami niemieckimi, poszerzonymi o tereny polskie wcielone do Rzeszy, jak choćby „Kraj Warty”. Zaraz po 1989 r. pojawiło się w końcu hasło „Wrocław nie jest polski, nie jest niemiecki, jest europejski!”. W momencie wyjścia Polski z Unii czy też rozpadnięcia się tego sztucznego nowotworu na żywym ciele narodów europejskich – co jest tylko kwestią czasu – jak bumerang powróci problem rewizjonizmu niemieckiego. Polska w ogóle nie jest przygotowana na to, by zmierzyć się z tą kwestią! I bez wsparcia Chin, które bez wątpienia, ze względu na swój, skierowany do wielu narodów Europy i Azji, projekt Jednego Pasa, Jednej Drogi, mają KLUCZOWY interes w zachowaniu integralności terytorialnej Polski, nie poradzimy sobie z tym zagrożeniem.
W tym kontekście musimy zachować przytomność w kwestii statusu Obwodu Kaliningradzkiego, który musi pozostać przy Rosji, bo tylko w ten sposób nie dojdzie do odrodzenia pruskiego raka, a żadne głębsze porozumienie między Rosją a Niemcami nie będzie możliwe. O tej kwestii traktuje tekst Marcina Hagmajera Obwód Kaliningradzki jako gwarant nietrwałości zbliżenia rosyjsko-niemieckiego i bezpieczeństwa polskich interesów na Ziemiach Zachodnich i Północnych.
Powyżej padło słowo: rewizjonizm niemiecki. Niemieckie kanały wpływu wiele zrobiły, żeby pojęcie to wymazać ze zbiorowej pamięci Polaków albo przynajmniej je ośmieszyć, jako rzekomy wymysł propagandy PRL. Ileż po Polsce było kolportowanych publikacji choćby o „Europejczyku” Konradzie Adenauerze, w którym starannie zatarto jego niemiecki szowinizm w stosunku do Polski, której zachodniej granicy absolutnie nie uznawał… Stąd też warto przyjrzeć się sprawie denazyfikacji w Niemczech, której na dobrą sprawę, poza wyjątkowymi przypadkami, nigdy nie było. Opracowania tego tematu podjął się Arkadiusz Miksa w tekście Denazyfikacja Niemiec – prawda czy mit?.
Kwestii obrony przed niemieckim rewizjonizmem dotyczy także tekst Marcina Hagmajera NRD jako niewykorzystany mur obronny Polski przed zachodnioniemieckim rewizjonizmem. Zadał w nim arcyciekawe i ważne pytanie o to, czy Polska mogła rozgrywać sprawę podzielonych Niemiec w taki sposób, w jaki Chiny rozgrywały sprawę podzielonej Korei? Pokazuje, że możliwości takie były, ale zabrakło w Polsce strategów, którzy choć w części dorównywaliby tym chińskim… Uczmy się więc od najlepszych, żeby nie popełnić równie tragicznych w skutkach błędów w przyszłości.
Tradycyjnie publikujemy kolejny odcinek cyklu Andrzeja Połosaka poświęcony produkcji motocykli w Polsce. W ten sposób pokazujemy, że PRL posiadał swój własny przemysł, w tym motoryzacyjny, w przeciwieństwie do tej rzekomo „wolnej Polski” po 1989 r., która jest niczym więcej jak neokolonią świata zachodniego. Podczas pracy nad tym materiałem redaktor Połosak odwiedził Muzeum Motocykli „Moto Strefa WueSKi” w Świdniku, w którym dokonał ciekawego odkrycia. Okazało się, że wystawa poświęcona motocyklom produkowanym w czasach PRL w Świdniku, powiązana została z wystawą poświęconą upamiętnieniu osób i działań mających na celu obalenie władz PRL, w tym Żołnierzy Wyklętych. Dziwna to sprawa, gdyż z jednej strony upamiętnienie osiągnięć myśli technicznej PRL powinno budzić w Polakach dumę z własnych sukcesów na tym polu, a tu okazuje się, że dumni raczej powinni być z działań tych, którzy dążyli do sabotowania normalnego funkcjonowania państwa polskiego, w tym rozwijania polskiego przemysłu… Czyż niezorientowani w meandrach polskiej historii młodzi polscy patrioci nie wyjdą z niej w przekonaniu, że w imię obalenia PRL trzeba było nawet CAŁKOWICIE poświęcić rozwój własnego przemysłu i posiadanie suwerenności gospodarczej? I że właściwie posiadanie własnego przemysłu nie odgrywa żadnej roli, jeśli wszystkie towary z dziedziny motoryzacji czy high-tech możemy sprowadzać zza granicy? Obawiamy się, że taka może być właśnie wymowa tego przedsięwzięcia z zakresu polityki historycznej, w której od kilku dekad dominuje taki właśnie przekaz… Sprawa jest szczególnie bolesna w kontekście tego, że mogliśmy pójść zupełnie inną, bo chińską drogą, i powoli uniezależniać się od słabnącego Związku Radzieckiego, rozwijając przy tym własny przemysł i unikając wpadnięcia pod zachodnią neokolonialną rynnę. I w A.D. 2021 stalibyśmy w zupełnie innym miejscu. Klausowi Schwabowi moglibyśmy pokazać figę z makiem.
Nie mamy wątpliwości, że dla Zmartwychwstania Polski, o którym pisał niestrudzony tropiciel nowoczesnego barbarzyństwa G.K. Chesterton, kluczową sprawą będzie właśnie odzyskanie własnego przemysłu, myśli technicznej i potencjału gospodarczego. Chesterton w wielu tekstach pisał o tym, że to właśnie sprusaczone Niemcy są największym zagrożeniem dla Europy, w tym śmiertelnym dla Polski. W słynnej książce pt. Zbrodnie Anglii zarzucał własnej ojczyźnie przecież to, że… konsekwentnie wspierała Prusy i Niemcy… Na zakończenie numeru przypominamy więc tekst wybitnego badacza twórczości Chestertona, o. Iana Boyda, w którym przedstawiony został stosunek do Polski i Niemiec tego wielkiego przyjaciela naszego narodu.
Ostatecznie chodzi nam przecież o to, byśmy u siebie czuli się jak w domu, by nasza ojczyzna była naszym Polskim Domem, a Polacy – gospodarzami we własnym kraju.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że treści zawarte w tym numerze mogą w dużym stopniu nie przystawać do obrazu Niemiec, który mają przed oczami miliony Polaków. Uważamy, że obraz ten jest nie tylko fałszywy, ale przede wszystkim niebezpieczny, gdyż wprawił nas w stan chocholego letargu, z którego musimy pilnie się obudzić, nim zabrzmi złoty róg! Stąd też podjęliśmy się zadania, by rozszyfrować Niemcy.
Nasi przodkowie rozszyfrowując enigmę sprawili, że wiele niemieckich tajemnic zostało wydobytych na światło dzienne. Już w grudniu 1932 r. polscy kryptolodzy, w tym głównie Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski, odnieśli spektakularny sukces na polu wojny informacyjnej. Nie mieliśmy wystarczających środków energomaterialnych, by własnoręcznie pokonać wroga, ale inni ostatecznie zrobili to także w naszym interesie, przy wykorzystaniu osiągnięć polskiej inteligencji.
Inteligencja ta stała się przedmiotem bezprzykładnej, planowo przeprowadzonej eksterminacji od pierwszych dni po napaści Niemców na Polskę w 1939 r. Jej skutki odczuwamy do dziś, czego przejawem jest niebywały stopień penetracji naszego kraju i społeczeństwa przez niemieckie kanały wpływu. Utrzymywanie się takiego stanu rzeczy możliwe jest tak długo, jak długo faktyczne cele naszego zachodniego sąsiada będą ukryte przed Polakami.
Mamy nadzieję, że treści zawarte w tym numerze Nowoczesnej Myśli Narodowej przebudzą naszych Rodaków z chocholego snu, w który, jako naród, zostaliśmy wprawieni. Najbliższe lata będą absolutnie kluczowe dla kwestii przetrwania narodu i odbudowy państwa polskiego! Nasi przodkowie patrzą na nas z nadzieją i trwogą, czy doprowadzimy tę tysiącletnią walkę do zwycięskiego końca? Spoczywa na nas wielka odpowiedzialność. Zachowajmy więc całkowitą trzeźwość spojrzenia i patrzmy na to, co jest skrzętnie ukrywane przed naszym wzrokiem, bo od precyzyjnego rozszyfrowania tych utajnionych spraw zależy nasze przetrwanie.
Dziękujemy za zainteresowanie naszym czasopismem. Liczymy na wsparcie informacyjne: Państwa komentarze i polemikę z naszymi tekstami oraz nadsyłanie własnych artykułów. Można nas również wpierać materialnie.
Dane do przelewów:
Instytut Badawczy Pro Vita Bona
BGŻ BNP PARIBAS, Warszawa
Nr konta: 79160014621841495000000001
Dane do przelewów zagranicznych:
PL79160014621841495000000001
SWIFT: PPABPLPK