Wywiad-Grott

Zbrodnia i grabież. Jak Niemcy tuszują prawdę o sobie – 1939-2019 (recenzja)

O zbrodniach niemieckich podczas drugiej wojny światowej napisano już bardzo wiele opracowań zarówno naukowych, jak i publicystycznych. Zajmowała się nimi również literatura piękna. Można więc powiedzieć, że omawiana tutaj książka nie wyróżnia się wśród innych. Tak jednak nie jest. Upływ czasu i coraz to nowe problemy bieżącej polityki każą nieustannie komentować różne sprawy i uczulać opinię publiczną na ich doniosłość. Dlatego książka profesora Wojciecha Polaka i dr hab. Sylwii Galij-Skarbińskiej jest warta dzisiaj szczególnej uwagi. Obok zbrodni niemieckiego okupanta przedstawia ciekawie i przystępnie także dzieje powojenne stosunków polsko-niemieckich, uwypuklając ich prawdziwy i niekorzystny dla nas charakter. Pod tym względem uzupełnia pracę Leszka Pietrzaka Tajna wojna Niemiec z Polską.

Pierwsza część główna książki dotyczy zbrodni wojennych (rozdz. „Zbrodnie niemieckie w Polsce w okresie II wojny światowej”), a druga współczesnych relacji niemiecko-polskich, które cechują dążność zachodniego sąsiada do podporządkowania sobie naszego kraju oraz liczne próby fałszowania przez Niemców historii (rozdziały „Tuszowanie zbrodni” oraz „Dzisiejsza polityka Niemiec wobec Polski”). Właśnie na te rzeczy zwrócimy szczególną uwagę.

Autorzy już na początku mocno podkreślają powierzchowność denazyfikacji w Niemczech tuż po wojnie i później i nieadekwatność do popełnionych zbrodni. Rażąca dysproporcja między czynami III Rzeszy i jej obywateli a ferowanymi wyrokami rzuca się w oczy budząc niepokój i nasuwając wiele pytań, które wymagają odpowiedzi i głębszego namysłu. Dość powszechne powierzchowne ocenianie popełnionych zbrodni i ich wyraźna minimalizacja przez niemieckie sądy oburzają i wzbudzają czujność. Wskazują na funkcjonowanie w Niemczech swoistego mechanizmu pobłażania, bez wątpienia produktu zakłamania oraz szerokiej akceptacji przez Niemców III Rzeszy i jej polityki w krajach okupowanych. Autorzy Zbrodni i grabieży… omawiają ten problem szeroko, podają wiele przykładów praktyk sądownictwa niemieckiego w RFN, które pozwoliły zbrodniarzom wojennym uniknąć kary. Należą do nich kaci Warszawy generałowie Erich von dem Bach-Zelewski i Heinz Reinefarth, ten ostatni pełniący spokojnie przez szereg lat funkcję burmistrza miasteczka na wyspie Sylt. Fałszowanie przez obecne państwo niemieckie swojej historii nie ulega wątpliwości. Zbrodnie przemilcza się. Rzetelni badacze przeszłości i rozmaici intelektualiści, którzy stają twarzą w twarz z ponurymi wydarzeniami sprzed dekad, stanowią tam zdecydowaną mniejszość.

Czytamy:

„Państwo niemieckie traktuje Polskę w sposób lekceważący, a wszelkie zaszłości historyczne uważa za przedawnione. Jeszcze w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku istniało, w bardzo nielicznych wprawdzie Niemcach, poczucie winy za ponad pięć milionów obywateli polskich zabitych w czasie II wojny światowej, za masowe egzekucje na ziemiach polskich, za zbrodnie popełnione w obozach koncentracyjnych, za zmuszanie Polaków do pracy przymusowej, za rabunek polskich dzieci, za spalenie i zburzenie Warszawy, za status podludzi nadawany Polakom przez okupanta. Dzisiaj owego poczucia winy już nie ma. Niemcy poprawiają swoje samopoczucie zrzucając zbrodnie z lat 1939-1945 na niemal mitycznych nazistów, którzy niekoniecznie muszą młodzieży kojarzyć się z dziadkami i pradziadkami. Sami zaś kreują się na ofiary drugiej wojny światowej skrzywdzone odebraniem Śląska, Pomorza Zachodniego i innych terytoriów, wysiedleniami z Polski i z Czechosłowacji oraz alianckimi bombardowaniami swoich miast”.

Znajdziemy w książce różne opisy uników i manewrów niemieckiego sądownictwa obserwowanych w toku postępowań dotyczących byłych zbrodniarzy. Niech tu wystarczy ogólna sentencja, jaką wygłosił Fritz Bauer, niemiecki prokurator uczestniczący w procesie załogi KL Auschwitz. Podsumował on problem tak: „Zbrodni dokonały miliony Niemców. Nie dlatego, że im rozkazano albo ich zmuszono. Dlatego, że to odpowiadało ich własnemu światopoglądowi, w ten sposób realizowali własną wizję narodowego socjalizmu. Uważali, że działają właściwie.” I tu jest właśnie pies pogrzebany!

Jak się okazało, powyższej opinii nie podzielały jednak sądy, co poskutkowało dość niskimi wyrokami. Chodziło o to, żeby nie rozpowszechniać wiedzy o ludobójstwie, którego miejscem było m.in. Auschwitz.

O ile włoski faszyzm nie znalazł w swoim kraju dobrego podłoża kulturowego, o tyle w Niemczech było już inaczej. „Włoski faszyzm nie zabijał” – podkreśliła prof. Krystyna Kersten we wstępie do Czarnej księgi komunizmu. Włosi o wiele słabiej utożsamiali się z reżimem Duce, niż Niemcy akceptowali nazizm.

Stąd też ich niechęć do powojennych rozliczeń. Jak przypominają autorzy Zbrodni i grabieży…, na liście nierozliczonych niemieckich zbrodniarzy znajdziemy kilkaset tysięcy osób. A Krzysztof Kąkolewski w cyklu wywiadów opublikowanych w postaci książki (Co u Pana słychać?, Warszawa 2010) stwierdza: „Republika Federalna Niemiec nigdy nie rozliczyła się z brunatną przeszłością, a zbrodniarzy masowo wcieliła do swoich elit”.

Jeden z bezstronnie oceniających przeszłość historyków Jochen Böhler, autor książki „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce, stwierdza jednoznacznie: „Wehrmacht jako całość był organizacją zbrodniczą i świadomą częścią faszystowskiej maszynerii”.

Aktywność środowisk żydowskich sprawiła, że obraz drugiej wojny światowej zdominował holokaust. Nie bez winy jest tutaj polityka historyczna uzależnionej od ZSRR PRL i karygodne zaniedbywanie wielu polskich interesów, m.in. dbałości o właściwą opinię na świecie o sytuacji Polaków i innych narodów Europy środkowo-wschodniej podczas drugiej wojny światowej. Państwo Izrael było w innym położeniu, co przekładało się także na światowy odbiór tragedii narodowej Żydów w latach okupacji niemieckiej.

Wojciech Polak i Sylwia Galij-Skarbińska krytykują także co jest bardzo cenne rolę „polskiego samobiczowania się”, jeśli chodzi o stosunek do Żydów i innych narodów. Dopomaga ono bowiem do takich wątpliwych dokonań, jak np. skandaliczny film niemiecki Nasze matki, nasi ojcowie. Autorzy ci wytykają również różnorodnym „kosmopolitycznym fundacjom” wielopłaszczyznowe ułatwianie Niemcom zamazywania lub spychania w niebyt polskich strat bądź interesów. Swoje zrobiło też złośliwe i tendencyjne tropienie rożnych przejawów polskiego patriotyzmu jako nagannego nacjonalizmu nałożone na zaburzającą normalny przekaz pokoleniowy – który konserwuje podstawowe wartości określające profil danego narodu – wymianę elit w powojennej Polsce. Zredukowało bowiem czujność i zdolność upominania się o swoje, o respektowanie własnego interesu narodowego. W przypadku relacji polsko-niemieckich oznaczało to niedostateczne zwracanie uwagi na niemieckie przekłamania, a w dalszej konsekwencji także na powszechny brak empatii względem Polski i Polaków odpowiadającej minionej rzeczywistości. Pośrednio zyskiwała na tym tendencja do ochrony w Niemczech dawnych działaczy nazistowskich. Była ona – jak podkreślają autorzy omawianej książki – „jednym z głównych celów elit politycznych i kulturalnych Republiki Federalnej Niemiec”.

Równie szkodliwa jest występująca często wśród Polaków naiwność w ocenie różnych gestów i powierzchownych zachowań czynników zagranicznych, za czym się nie kryje nic pozytywnego w stosunku do nas. Dotyczy to szczególnie stosunków polsko-niemieckich. Przykłady można by mnożyć. Profesor Polak i jego współpracownica podają naturalnie tylko najjaskrawsze. Z ironią przypominają np. traktowanie kanclerza Kohla, który przecież jeszcze w roku 1989 miał nadzieję na rewizje naszych zachodnich granic, jako „największego przyjaciela Polski”. Krytykują przyznanie mu przez dwie polskie uczelnie tytułu doktora honoris causa itd. Mieszanie pojęć i brak pogłębionej orientacji w prawdziwych intencjach wielu współczesnych Niemców ułatwiają powstawanie bardzo niekorzystnych dla Polski mitów, np. „rycerskiego Wehrmachtu” czy choćby „mitycznych nazistów”, którzy są jakoby czymś innym i całkiem odrębnym od większości niemieckiej. Podobnie przyjmowanie z aplauzem narracji o szlachetnym spiskowcu Stauffenbergu jest grubym nieporozumieniem. Przecież ów skrajny nacjonalista niemiecki liczył wobec zbliżającego się upadku III Rzeszy na wyeliminowanie Führera i wyplątanie kraju z wojny z zachodnimi aliantami celem uratowania go przed całkowitą klęską i zachowania nawet części ziem II Rzeczypospolitej zagrabionych w 1939 r.

Jakże znamienne są słowa kanclerz Merkel z 2019 roku, kiedy to w rocznicę lądowania aliantów w Normandii powiedziała: „To była […] bezprecedensowa operacja wojskowa, która ostatecznie przyniosła nam wyzwolenie od narodowych socjalistów”. Słowa skądinąd zadziwiające, gdyż wynika z nich, że Niemcy wbrew ich woli okupowali naziści. Świadczą one o swoistym zakłamaniu. Tego typu praktyki naszych zachodnich sąsiadów mają wyraźny podtekst antypolski. Do podobnych przekłamań należy głośne już dzisiaj sformułowanie o „polskich obozach koncentracyjnych”. Takie zachowania i sugestie są obliczone na masowego odbiorcę, pozbawionego dostatecznej wiedzy historycznej i skłonnego do bezmyślnego mieszania pojęć. Obozy w Polsce i „obozy polskie” zlewają się wtedy w jedno wyobrażenie, które ma za zadanie odwrócić uwagę od cech mentalności niemieckiej ujawniających się przez dekady co najmniej od końca XIX w. Mentalność to bez wątpienia specyficzna. Nie darmo mówiono już przed wybuchem drugiej wojny światowej, że Niemcy wychodzą z Europy.

Jednym z wielu problemów poruszanych w książce Polaka i Galij-Skarbińskiej jest sprawa odszkodowań dla Polski, która w praktyce została ich prawie pozbawiona. Według posła Arkadiusza Mularczyka polskie roszczenia wynoszą około 850 mld dolarów. Współcześni Niemcy łącznie z obecnym prezydentem Steinmeierem stoją jednak na stanowisku, iż sprawę tę uregulowano w przeszłości. Autorzy przypominają, iż w roku 2004 sejm III Rzeczypospolitej podjął już uchwałę o nieotrzymaniu przez Polskę „stosownej rekompensaty”. Sprawę jednak zignorował ówczesny rząd Marka Belki, niemniej pozostaje ona jak najbardziej otwarta.

Najciekawszą częścią omawianej książki wydaje się rozdział „Dzisiejsza polityka Niemiec wobec Polski”. Porusza sprawy może najmniej rzucające się w oczy zwykłemu obywatelowi, za to bardzo ważne, dotyczące również przyszłości.

Jest tam mowa o rozmaitych agenturach wpływu, które mają za zadanie działać rozmiękczająco od środka, zdobywać przychylność elit i penetrować polskie społeczeństwo. Działalność taka ma cechy zalegalizowanej korupcji. Jak wiadomo, spora cześć prasy znajduje się w rękach kapitału niemieckiego i służy niemieckim interesom. Autorzy Zbrodni i grabieży… wskazują zarówno czasopisma, jak i imiennie ich właścicieli, którzy grają tu istotne role. Starają się też uczulić czytelników na różne działania prowadzące do „wasalizacji Polski”. Piszą wprost: „Niemcy od wielu lat prowadzą politykę zmierzającą do wszechstronnego podporządkowania sobie Polski”.

Nie sposób przywołać tu choćby tylko najważniejszych przykładów z książki. Jest ich wiele i są wymowne. Szkoda, że na poziomie ogólnospołecznym nie mówi się o nich tak często, jak by na to zasługiwały. W ostatecznym rozrachunku wszystko to służy zdominowaniu Polski jako największego państwa środkowoeuropejskiego skorelowanemu z obniżaniem rangi państw narodowych na obszarze Unii Europejskiej celem uczynienia z niej federacji. Przeciw takiej tendencji zwracają się rządy Prawa i Sprawiedliwości, ale czy ze skutkiem wystarczającym? Nad tym należałoby dyskutować! Partia ta po objęciu rządów nie dokonała zapowiadanej polonizacji prasy ani renacjonalizacji wielu bezmyślnie sprzedanych zakładów produkcyjnych. Dopiero teraz coś na ten temat się dzieje (wykup wielu gazet prowincjonalnych przez Orlen co znowu wzbudziło krytykę „Rzecznika Praw Obywatelskich” Bodnara widzącego w tym działaniu jedynie ujmę dla zasad liberalizmu. Na kartkach Zbrodni i grabieży… znajdziemy mnóstwo danych. Książka jest nader wartościowa pod względem nie tylko naukowym, lecz także wychowawczym. Przeziera z niej troska o polski interes narodowy. Dlatego należy ją polecać czytelnikom. Autorzy starają się pokazać jak najwięcej znaków ostrzegawczych w postaci niepokojących faktów. We współczesnej Polsce nie brakuje bowiem ludzi, którzy ulegają propagandzie uprawianej przez tutejsze polskojęzyczne media niemieckie, nie rozumieją niemieckiej mentalności bądź też są zwykłymi oportunistami, co ustąpią przed każdą siłą.

Prof. zw. dr hab. Bogumił Grott

Niemcy od wielu lat prowadzą politykę zmierzającą do wszechstronnego podporządkowania sobie Polski


Dziękujemy za zainteresowanie naszym czasopismem. Liczymy na wsparcie informacyjne: Państwa komentarze i polemikę z naszymi tekstami oraz nadsyłanie własnych artykułów. Można również wpierać nas materialnie.

Dane do przelewów:

Instytut Badawczy Pro Vita BonaBGŻ BNP PARIBAS, Warszawa

Nr konta: 79160014621841495000000001 

Dane do przelewów zagranicznych:

PL79160014621841495000000001

SWIFT: PPABPLPK